P.T. Czytelnicy uwielbiają opowiastki o wyrokach sądowych związanych z celebrytami, ja zaś uwielbiam P.T. Czytelników — dziś zatem czas na następujące dywagacje: czy ojciec celebrytki może być uznany za osobę publiczną? czy prezenterka plotkarskiego programu telewizyjnego może ponosić odpowiedzialność za słowa wypowiedziane przez lektorkę? oraz czy sugerowanie „szastania materiałem genetycznym gdzie popadnie” może naruszać dobra osobiste? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 30 maja 2017 r., sygn. akt I ACa 435/16).
Spór dotyczył naruszenia dóbr osobistych — dobrego imienia, czci oraz prawa do prywatności — w plotkarskim programie telewizyjnym. W programie pojawiło się kilka złośliwych uwag dotyczących pozamałżeńskich dzieci ojca znanej piosenkarki (lektorka: „Czytelnicy uprzejmie donieśli, że (…) jest kolejnym nieślubnym synem ojca piosenkarki i wcale nie wiadomo czy ostatnim. Brat [piosenkarki] sam już jest tatą i w odróżnieniu od swojego ojca nie szasta materiałem genetycznym gdzie popadnie. (…) No cóż, [piosenkarko], rodzina jest najważniejsza, szczególnie jeżeli nigdy się nie kończy, a stale powiększa” oraz prezenterka: „Drodzy widzowie! Spójrzcie w lustra. Jeśli widzicie jakieś podobieństwo do znanej piosenkarki, piszcie do nas. Być może okaże się, że ktoś z was jest kolejnym nieznanym bratem albo siostrą [piosenkarki]. A ja chyba powinnam zapisać się na jakiś kurs samoobrony, nie wiem”), zatem ojciec piosenkarki wystąpił przeciwko prezenterce oraz telewizji z pozwem o ochronę dóbr osobistych, żądając m.in. przeprosin, 75 tys. złotych zadośćuczynienia, 25 tys. złotych na cel społeczny.
Z uwagi na fakt, iż w czasie nagrania 7 odcinka programu (…), wyemitowanego w dniu 17 marca 2013 roku w stacji (…), opublikowana została wypowiedź lektora, która naruszyła dobra osobiste pana [ojca piosenkarki], a mianowicie dobre imię, cześć i prawo do prywatności, niniejszym w imieniu [telewizji], przeprasza pana [ojca piosenkarki]. — treść przeprosin ustalonych wyrokiem sądu II instancji
(Okruszki wskazują, że powodem był sztangista Paweł Rabczewski, ojciec Doroty Rabczewskiej, pozwaną prezenterką natomiast Agnieszka Badziak, „posługująca się w działalności zawodowej nazwiskiem” Szulim — w toku procesu zmieniła nazwisko na Woźniak-Starak.)
Sąd I instancji uwzględnił powództwo co do zasady. Wypowiedzi lektorki sugerowały, że powód prowadzi rozwiązłe życie seksualne, zdradza swoją żonę i ma wiele dzieci pozamałżeńskich. Zachowania takie nie są społecznie akceptowalne, uważa się, że naruszają normy moralne i obyczajowe, zatem komentarze — dotykając intymnej sfery życia człowieka — poniżyły powoda w oczach opinii publicznej oraz naraziły na utratę zaufania niezbędnego do działalności (radnego oraz trenera i wychowawcy młodzieży). Powód nie jest osobą publiczną — nie zyskuje tego statusu ani przez to, że jest ojcem znanej śpiewaczki, ani przez to, że jest lokalnym radnym, ani też przez to, że w latach 70-tych odnosił znaczne sukcesy sportowe — zatem nie miał doń zastosowania art. 14 ust. 6 prawa prasowego.
Rozsiewanie „brudnych plotek” nie miało żadnego związku z rzetelnym dziennikarstwem i służyło wyłącznie wywołaniu taniej sensacji oraz odegraniu się na kontrowersyjnej córce powoda — zarazem pozwani (zarówno prezenterka jak i wydawca) nie wykazali żadnych okoliczności wyłączających bezprawność naruszenia dóbr osobistych.
Stąd też sąd nakazał telewizji oraz pozwanej przeprosiny oraz zasądził (solidarnie od pozwanych) zadośćuczynienie w wysokości 25 tys. złotych oraz kolejne 25 tys. złotych na cel społeczny.
Od wyroku apelacje wniosły wszystkie strony: powód uważał, że naruszenie dóbr osobistych w niedzielny wieczór w jednej z najpopularniejszych stacji telewizyjnych w Polsce oraz motywacja dziennikarki nie mogą być wyceniane na zaledwie 25 tys. złotych.
Pozwana oraz wydawca wskazywali, że powód jest osobą rozpoznawalną i publicznie znaną, zaś upubliczniając informacje o swoim życiu prywatnym, świadomie zrezygnował z pełnej ochrony prywatności. Wychowankowie powoda oraz rodzice dzieci mają prawo wiedzieć czy osoba stawiana jako wzór do naśladowania zasługuje na zaufanie (zwłaszcza, że powód publicznie deklarował poszanowanie dla wartości rodzinnych), zaś same wypowiedzi nie były ani ubliżające ani wulgarne.
Sąd II instancji uwzględnił argumentację prowadzącej program: redaktorka nie może ponosić odpowiedzialności za słowa wypowiedziane przez lektorkę, ponieważ nie była producentką lub wydawcą audycji, ani też nie miała wpływu na treść wypowiedzi. Natomiast jej własny komentarz („Drodzy widzowie! Spójrzcie w lustra…”) nie narusza dóbr osobistych powoda — ani jego prywatności, ani dobrego imienia, ani też nie jest obraźliwa.
Odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych powoda ponosi natomiast nadawca telewizyjny, a to dlatego, że wypowiedź lektorki („szasta materiałem genetycznym gdzie popadnie”), była obraźliwa i uwłaczała godności, acz nie mieści się w satyrycznej konwencji programu. Pozwana telewizja nie może przy tym zasłonić się faktem, iż równocześnie podano informację prawdziwą (o nieślubnym dziecku) — albowiem uzasadniona krytyka nie narusza dóbr osobistych jednostki poddanej krytyce, pod warunkiem wszakże, iż została podjęta w interesie publicznym, nie zaś w celu dokuczenia. O wyłączeniu bezprawności nie przesądza także satyryczny i plotkarski charakter programu — bo nawet w utworach satyrycznych możliwe jest przekroczenie granic satyry, zarazem rozpowszechnienie wcześniej podanych przez inny portal plotkarski informacji z życia rodzinnego i intymnego może naruszyć prawo do prywatności.
Nie ma przy tym znaczenia czy powód jest czy nie jest osobą publiczną i czy sam zabiega o popularność oraz inspiruje liczne publikacje poświęcone swej osobie. Niezależnie od tego sąd ocenił, że powód nie jest osobą publiczną — bo nie jest rozpoznawalny w szerokich kręgach społeczeństwa, ani przez sukcesy sportowe sprzed czterech dekad, ani sprawując mandat gminnego radnego. Osobą publiczną nie staje się też przez fakt bycia ojcem znanej córki.
Stąd też finalnie powództwo przeciwko prezenterce zostało prawomocnie oddalone — natomiast wydawca programu musi przeprosić oraz zapłacić całość odszkodowania i zadośćuczynienia (czego powód sporo będzie musiał zwrócić pozwanej celebrytce tytułem kosztów postępowania — za samą apelację 7,5 tys. złotych, zwrot będzie także za I instancję).