Wyrok: nie trzeba moderować forum internetowego, ale należy usuwać wulgarne komentarze

W ramach mojego przeglądu co ciekawszych wyroków sądowych wydanych w ostatnim czasie dziś kilka akapitów o konsekwencjach art. 14 ust. 1 UoŚUDE, czyli przepisu, zgodnie z którym e-usługodawca generalnie nie odpowiada za to co robią jego e-użytkownicy — chyba że się czasem zapomni. Tym razem bez teoretyzowania, lecz bazując na wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 27 marca 2014 r., sygn. akt I C 988/13 (nieprawomocnym), natomiast o tyle interesujące dla niektórych P.T. Czytelników Czasopisma Lege Artis, że odnoszące się do odpowiedzialności administratora (wydawcy) serwisu internetowego.
Tym razem będzie w punktach, bo gorąco, a że i tak prawie nikt nie czyta, to co ja się będę wysilał:
  • powód o inicjałach T.N. to ex-przedsiębiorca prowadzący działalność gospodarczą w zakresie spedycji, biura kredytowego, agencji inkasa oraz wykonywania robót budowlanych (istny człowiek renesansu);
  • pozwany (A.K.) natomiast jest przedsiębiorcą prowadzącym serwis internetowy, w którym są publikowane oferty pracy i szkoleń, a także umożliwia użytkownikom „wymianę opinii o byłych i potencjalnych pracodawcach” (anonimizacja danych osobowych w orzeczeniu skutecznie powstrzymała mnie przed ustaleniem tożsamości pozwanego przez całe 30 sekund; oto i nasz A.K.);
  • żądania pozwu obejmowały: (i) nakazanie pozwanemu usunięcie konta w jego portalu internetowym (tuszę, że chodzi o jedno z kont chlebodawców), (ii) usunięcie skutków naruszenia dóbr osobistych poprzez opublikowanie przeprosin za dopuszczenie do pojawienia się i nieusunięcie obraźliwych, znieważających i pomawiających wpisów, (iii) zapłatę zadośćuczynienia w wysokości 10 tys. na zbożny cel;
  • powód twierdził, że w portalu prowadzonym przez A.K. pojawiały się obraźliwe i naruszające dobre imię powoda komentarze dotyczące jego osoby oraz rodziny. Wydawca portalu nie usuwał tych opinii mimo ich oczywistego wulgarnego charakteru, zaś zastosowane „środki kontroli i filtrowania treści wpisów pod kątem zawartych w nich wulgaryzmów i usuwanie znieważających komentarzy nie były wystarczające”. Nawiasem mówiąc opinie te dotyczyły działalności windykacyjnej prowadzonej przez jakąś spółkę;
  • zdaniem pozwanego powództwo podlegało oddaleniu, albowiem powód był tylko pracownikiem (p)omawianej spółki windykacyjnej, zatem jego dobra osobiste nie mogły zostać naruszone poprzez komentarze dotyczące jego pracodawcy (brak legitymacji czynnej powoda). Ponadto pozwany miał bardzo szybko usuwać komentarze, co do których powód składał reklamacje (zwykle krócej niż w ciągu 21 dni), natomiast z racji brzmienia art. 15 UoŚUDE nie ma obowiązku sprawdzania (moderacji) komentarzy, a powinien reagować dopiero na urzędowe zawiadomienie lub wiarygodną wiadomość. Co więcej pozwany wskazał, że przedstawione przez powoda wydruki są niewiarygodne ponieważ mogły zostać zmanipulowane (przyznam, że nadal sam mam duże wątpliwości jeśli chodzi o moc dowodową takich wydruków, i to nawet jeśli wszystko jest przez notariusza poświadczone);
  • a poza tym — tak miał stwierdzić pozwany — w internetach w ogóle wolno więcej, albowiem charakter polemiki na forach internetowych uzasadnia większe przyzwolenie na ostrzejsze i przejaskrawione opinie”;
  • w toku postępowania sąd ustalił, że rzeczywiście w kwietniu 2013 r. w portalu internetowym zapanowała wzmożona aktywność użytkowników konta poświęconego powodowi (149 wpisów), z których wiele zawierało wulgaryzmy i obraźliwe opisy osoby powoda (od siebie mogę dodać, że takie „jazdy” rzadko dzieją się same z siebie…);
  • w odpowiedzi na tę internetową nagonkę powód i jego ex-żona wysyłali liczne reklamacje do pozwanego żądając usunięcia wulgaryzmów — nawet 50-100 tych samych reklamacji dziennie, „żeby przyspieszyć proces jej rozpatrzenia” (sic! — nie idźcie tą drogą…), jednak pozwany rozpatrywał każdą z nich kilka lub kilkanaście dni; łącznie spośród 189 komentarzy usunięto 163;
  • skutkiem tego „wiadomości dotyczące działalności powoda jak i sposób w jaki był opisywany przez użytkowników rozeszła się wśród mieszkańców okolicy, sąsiadów, znajomych” (a ja znów mogę powiedzieć, że zwykle rzadko dzieje się to deus ex machina);
  • teraz ciekawe o przedsiębiorstwie pozwanego, bo może ktoś myślał, że to takie hocki-klocki: „W firmie internetowej pozwanego zatrudnionych jest dwóch administratorów, którzy czytają wpisy. Obecnie na portalu znajduje się około 2 mln wpisów, miesięcznie dokonywanych jest 22-25 do 30 tys. wpisów. Usuwane są głównie wulgaryzmy, obraźliwe zwroty, pomówienia, ujawniane dane osobowe. Usuwanych jest ok. 10-8,5 tys. wpisów miesięcznie” (nie rozumiem ostatniego zdania: od dziesięciu do ośmiu i pół tysiąca?; nb. pod koniec uzasadnienia mowa jest o 8-10 tys. komentarzy);
  • ale to też jest interesujące: „Serwis proponuje też inne, płatne usługi dla pracodawców (m.in. możliwość dodawania więcej informacji o pracodawcy), w tym także administrowanie zakładką pracodawcy dające możliwość bezpośredniego zgłaszania do moderacji bezprawnych wpisów, tzw. bieżące moderowanie bezpośrednio przez samego pracodawcę (słowem: jeśli zapłacisz, to będziesz mógł sam sobie kasować negatywne opinie o sobie…);
  • okazuje się także, że przed wdaniem się w spór pełnomocnik powoda zażądał usunięcia danych powoda i całego konta wraz z komentarzami oraz zablokowania możliwości pisania o powodzie w przyszłości (niezłe). Miał on także zażądać wskazania autorów tych komentarzy. Usługodawca odpowiedział w taki sposób, jakiego sam bym w takiej sprawie oczekiwał (bluzgi usuwamy, danych osobowych, w tym adresów IP, nie podajemy). Równocześnie jednak pozwany miał przesłać powodowi ofertę profesjonalnego portfolio pracodawcy (wciórności!);
  • sąd uwzględnił żądania powoda, jednak tylko częściowo. W szczególności odmówił roszczeniu o usunięcie konta pracodawcy w portalu internetowym, albowiem „wykraczałoby to poza zakres usprawiedliwionej ingerencji w działalność usługodawców” — użytkownicy wypowiadający się na forum internetowym korzystają z konstytucyjnie zagwarantowanej wolności słowa oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Istnienie portalu internetowego, w którym pracownicy mogą się wypowiadać o pracodawcach służy interesowi publicznemu, zaś zamknięcie takiej możliwości godziłoby właśnie w zagwarantowane prawo do wyrażania poglądów i opinii;
  • jednakże komentarze zamieszczane w serwisie internetowym rzeczywiście naruszały dobra osobiste powoda — były wulgarne i obelżywe, a użytkownicy używali słów niecenzuralnych. Znaczna część tych wypowiedzi nie odnosiła się do prowadzonej przez powoda działalności gospodarczej i jego oceny jako pracodawcy, lecz bezpośrednio do jego osoby (oraz jego żony i dziecka);
  • sąd podzielił stanowisko pozwanego, że art. 15 UoŚUDE zwalnia go z obowiązku prewencyjnej moderacji (zatwierdzania) komentarzy internautów — zatem „brak wprowadzenia zabezpieczeń, kontroli i filtrowania treści wpisów pod kontem zawartych w nich wulgaryzmów nie może stanowić o bezprawności działania pozwanego”, a to dlatego, iż opublikowane w internecie komentarze „mogą naruszać inne chronione dobra, to [w]prowadzenie cenzury prewencyjnej prowadziłoby do naruszenia takiego dobra, jakim jest prawo do wolności wypowiedzi. W ramach rozstrzygnięcia o zakresie i pierwszeństwie chronionych, sprzecznych ze sobą dóbr przyjęcie obowiązku prewencyjnej kontroli zamieszczanych na blogu informacji oraz wiązanie odpowiedzialności usługodawcy z brakiem takiej kontroli stanowiłoby ingerencję przekraczającą niezbędną potrzebę wynikającą z ochrony innych interesów, jednocześnie zagrażającą wolności wypowiedzi”;
  • bezprawności działania lub zaniechania pozwanego nie sposób także domniemywać na podstawie tego czy mechanizm serwisu internetowego zezwalał na całkowicie anonimowe komentowanie, czy też możliwość napisania komentarza uzależniona byłaby od zalogowania się i podania danych w postaci adresu email — nie jest bowiem bezprawnym umożliwienie anonimowego dostępu do danych w serwisie internetowym, zaś Sąd Najwyższy w wyroku IV CSK 665/10 stwierdził, że e-usługodawca nie ma obowiązku umożliwienia identyfikacji swoich usługobiorców dokonujących wpisów na portalu;
  • jednak do już rozpowszechnionych opinii zastosowanie ma art. 14 ust. 1 UoŚUDE, w myśl którego usługodawca nie będzie ponosił odpowiedzialności za dane pochodzące od jego użytkowników, jeśli — po uzyskaniu owej wiarygodnej wiadomości — uniemożliwi do nich dostęp;
  • tutaj już uzasadnienie wyroku nie jest pobłażliwe wobec usługodawcy: obraźliwe opinie były usuwane w ciągu 4-12 dni od wpłynięcia reklamacji, co zdaniem sądu nie było konieczne, albowiem nie chodziło o ich weryfikację pod względem prawdziwości, lecz po prostu zwykłe wulgaryzmy. Taka opieszałość jest w niczym nieusprawiedliwiona, natomiast „w tym kontekście zastanawiająca jest złożona — w trakcie największego nasilenia wpisów i długiego okresu rozpatrywania reklamacji — propozycja dotycząca możliwości usuwania tych niezgodnych z regulaminem komentarzy bezpośrednio przez pracodawcę, za odpłatnością 4.000 zł netto rocznie (sic!). Oznacza to, że dane te nie były usuwane bezzwłocznie;
  • stąd też sąd nakazał pozwanemu opublikować w portalu przeprosiny, jednak wyłącznie za „nieusunięcie w sposób niezwłoczny pojawiających się w portalu obraźliwych, znieważających i pomawiających wpisów” — natomiast nie stanowiło naruszenia dóbr osobistych powoda niewprowadzenie mechanizmów kontroli uprzedniej publikowanych opinii;
  • ponadto sąd nakazał zapłatę 5000 złotych na zbożny cel, a to z tego względu, że jego zdaniem brak bezzwłocznej reakcji na zgłoszenie dotyczące wulgarnego posta dowodzi co najmniej niedbalstwa, bo obowiązkiem pozwanego było zatrudnić odpowiednią liczbę pracowników, którzy nadążyliby z usuwaniem wszystkich zgłoszonych komentarzy (teza, nie będę ukrywał, dość ryzykowna — wiem co to znaczy „ofiara swego sukcesu”, ale w ten sposób prawdę mówiąc można zaorać każdego przedsiębiorcę… wystarczy ustawić bota wpisującego różne brzydkie słowa…).
Mój komentarz? Taki jak zawsze: po pierwsze nie dać się zastraszać. Po drugie nie dać sobie wmówić, że jest coś takiego jak obowiązek moderacji forum internetowego. Po trzecie pamiętać, że wolność słowa wcale nie jest „gorszym” prawem, niż jakieś inne prawa (jest „lepszym” prawem, bo bez swobodnej wypowiedzi nie obronimy innych praw — prawda?). Po czwarte bezdyskusyjnie usuwać wszystkie niepotrzebne wulgaryzmy, które przenigdy nie zasłużą na miano wypowiedzi merytorycznej (ten 0,01% ius poetica zostawmy Pilchowi czy innemu Kazikowi). Po piąte reagować na wiarygodne wiadomości dotyczące bezprawnego charakteru danych pochodzących od użytkownika — ale znów (czego nie ma w wyroku będącym kanwą dzisiejszego tekstu):  w i a r y g o d n e .
subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

20 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
20
0
komentarze są tam :-)x