
Zdjęcie jak zdjęcie, bardziej właściwie usprawiedliwienie dla trzymania aparatu cały dzień w torbie (jakkolwiek micro 4/3 jest micro, to jednak miejsce zajmuje i coś tam waży ;-) Natomiast uzyskało ono jednak bezzwłocznie wielką wartość („mam temata!”), a to dlatego, że pani w pomarańczowej kamizelce i z walkie-talkie w ręku — która w dodatku weszła mi w kadr ;-) — rzuciła do mnie „tu nie wolno robić zdjęć!”
Polemiki oczywiście nie podjąłem, bo jak tu się przekrzykiwać — ja na kładce, ona tam na dole, podaje numery wagonów do centrali — zresztą, wiadomo, moje zawsze musi być górą ;-) A w dodatku każdy fotograf to terrorysta, do którego raz-dwa musi przyjechać patrol policji.
O rzekomym zakazie fotografowania na kolei zapisano już dziesiątki jeśli nie setki stron w internetach (zakazu takiego nie ma i nie było od dawna; od 10 lat nie ma nawet przepisu umożliwającego wprowadzanie lokalnych zakazów — por. wątek na ForumKolejowe.pl), więc pisać więcej mi się nie chce, jednak zaraz po powrocie do domu postanowiłem zasięgnąć języka u źródła. Wystosowałem przeto listela ze stosownym pytaniem do Bartłomieja Sarny, rzecznika prasowego PKP odpowiedzialnego za dolnośląskie dworce i inne nieruchomości kolejowe, który był tak miły, że nawet do mnie oddzwonił — i potwierdził, że nie ma mowy o żadnym zakazie fotografowania obiektów kolejowych, byle nie łazić po torach, nie próbować wbijać się do różnych nastawni, nie zakradać się do wagonów.
A że niektórym pracownikom kolei nadal coś zostało w głowie z dawnych czasów (można by powiedzieć „nie po kolei” ;-) to już inna para kaloszy.
A na nieubłaganie zbliżający się weekend — Johnny Cash i „I’ve Got a Thing About Trains”: