Ciekawostka zza oceanu: jak podaje Politico.com Aaron Schock, członek Izby Reprezentantów, zrzekł się mandatu po tym jak okazało się, że kręcił przy przebiegu jego auta.
Nie, nie chodzi o to, że oszukał nabywcę używanego samochodu, przekręcając licznik wstecz. Chodzi raczej o klasyczne naciąganie budżetu na kilometrówkę poselską, która w przypadku tego Republikanina z Illinois wyglądała następująco (w wolnym tłumaczeniu, za „Aaron Schock resigns after new questions about mileage expenses„:
Schock dostał kilometrówkę z budżetu federalnego za przejechanie blisko 170 tys. mil jego prywatnym autem między styczniem 2010 r. a lipcem 2014 r. Ale kiedy sprzedał tego Chevroleta Tachoe w lipcu 2014 r., okazało się, że auto miało ledwie 80 tys. mil na liczniku.
Co ciekawe to nie pierwsza wątpliwość związana z działalnością pozapolityczną Aarona Schocka, natomiast podkreślić warto, że Schock zrezygnował z godności w ciągu 12 godzin od momentu, kiedy prasa podjęła temat nieprawidłowości w rozliczeniu kilometrówek. Jeszcze lepsze, że zdecydował się na taki krok, mimo, że nieco wcześniej zwrócił Kongresowi wszelkie pieniądze, które dostał w związku z lewymi podróżami.
Temat właściwie błahy, jednak tak mi się skojarzyło z tą informacją opublikowaną w portalu Money.pl:
Radosław Sikorski nie zamierza ustąpić z funkcji marszałka Sejmu w związku z tzw. sprawą kilometrówek. Chodzi o rozliczenie 90 tysięcy złotych za korzystanie z własnego samochodu w celach poselskich.
Przy okazji Politico przypomina wcześniejsze afery z wydawaniem publicznej kasy przez kongresmenów, w tym naprawdę niesmaczny przypadek naszego krajana — Dana Rostenkowskiego.