Słuchając krytycznych komentarzy dotyczących rozstrzygnięcia przez MON przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy — wybór Airbus Helicopter nie podoba się i prezesowi PZL-Świdnik, i kandydatowi na prezydenta Andrzejowi Dudzie — starałem się doszukać krytyki odnoszącej się do istoty sprawy: że te helikoptery słabo latają, często spadają, źle strzelają.
Tymczasem: Andrzej Duda mówi, że wojsko powinno mieć helikopter z polskiej fabryki, bo jest niezrozumiałe, że „rząd może prowadzić taką politykę, wykluczającą de facto polskie produkty i polskie firmy, a promującą firmy zagraniczne, które nie mają w Polsce żadnych interesów”. Prezes Świdnika mówi natomiast, że nie liczyła się ani cena, ani jakość, „ani miejsca pracy”, a przecież w regionie jest duże bezrobocie.
Czyli zdaniem tych panów nie potrzebowaliśmy śmigłowca bojowego, wielozadaniowego czy jakiegoś tam — potrzebowaliśmy śmigłowca socjalno-bytowego.
Ja się oczywiście z takim stanowiskiem nie zgadzam. Nie wiem czy śmigłowce produkowane w polskich fabrykach są lepsze czy gorsze od helikopterów Airbusa — wiem jednak, że to ich użyteczność bojowa powinna być głównym kryterium wyboru. Jakby na to nie patrzeć mówimy o sprzęcie, który ma dość specyficzne przeznaczenie, przeto kryteria doboru muszą uwzględniać ową specyfikę. Mówiąc wprost: taki helikopter powinien być na tyle doskonały, by zniszczyć możliwie najwięcej sprzętu wroga — zanim sam zostanie zniszczony (a najlepiej żeby w ogóle nie był zniszczony).
Ale jeśli można postulować inne kryteria wyboru sprzętu bojowego, to osobiście mam pomysł: wybierajmy uzbrojenie według estetyki! Mój typ to oczywiście A-10 Thunderbolt — coś pięknego ;-)