Opisując perypetie sprawy o link do filmiku na Fejsbóku — przypomnijmy, że w wyroku z 7 maja 2014 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie przyjął, iż osoba zamieszczająca taki odnośnik nie ponosi odpowiedzialności za naruszenie prawa autorskiego twórcy utworu „podlinkowanego”, ponieważ można mieć uzasadnione podstawy by przypuszczać, że utwór ten jest legalnie udostępniony w sieci (sygn. akt I ACa 1663/13) — zwróciłem uwagę na pewną ciekawą myśl odnoszącą się do problematu jak się ma pojęcie „egzemplarz utworu” do świata cyfrowego.
Wyjaśniam, że kilka lat temu zdarzały się polemiki — moim zdaniem nie koniecznie zasadne — odnoszące się do rzekomo materialnego pojęcia egzemplarza. W rozumieniu tej koncepcji egzemplarz utworu to pojęcie z czasów, kiedy dystrybucja utworów miała charakter fizyczny (na nośnikach fizycznych, które niewątpliwie są egzemplarzami). Natomiast niematerialne (cyfrowe) kopie utworów, przechowywane w pamięci komputerów, czytników nie mają postaci fizycznej, przeto próba rozszerzania definicji na utwory opublikowane elektronicznie jest niezasadna i nietrafna.
Przyznam, że sporo namieszał tu wyrok Trybunału Sprawiedliwości EU z 3 lipca 2012 r. w sprawie UsedSoft GmbH przeciwko Oracle International Corp. (C-128/11), w myśl którego wprowadzeniem do obrotu utworu nie jest dystrybucja elektronicznych kopii plików, o ile nie są zapisane na cyfrowym nośniku (w komentarzach podnosi się, że orzeczenie dotyczy właściwie tylko programów komputerowych, ale mnie ono nadal troszkę dziwi).
A tu proszę, Sąd Apelacyjny elegancko wybrnął z tego, na czym nieco sobie ołówki w TSUE połamali. Otóż w uzasadnieniu tegoż orzeczenia znajdujemy takie wyjaśnienie czym jest egzemplarz utworu w świecie cyfrowym:
Aby bez żadnych wątpliwości ustalić, że doszło do powstania utworu audiowizualnego, niezbędne jest wskazanie, że doszło do jego ustalenia. Zgodnie z poglądami części doktryny ustaleniem jest moment utrwalenia, ze względu na specyfikę utworu audiowizualnego. Utrwalenie jest niewątpliwie momentem, w którym można już przyjąć istnienie utworu. Utrwalenie zawsze, wobec treści art. 12 pr.aut., związane było z istnieniem materialnego egzemplarza utworu. W opinii Sądu Apelacyjnego, tzw. teoria egzemplarza, wobec rozwoju techniki, musi być stosowana z jego uwzględnieniem. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z istoty zapisu cyfrowego, który stanowi podstawę działania i treści udostępnianych w Internecie. Zapis cyfrowy na nośnikach – czy to podtrzymujących informacje po ustaniu zasilania (np. dyski magnetyczne), czy też tracących je (np. pamięć swobodnego dostępu – RAM), zawsze zajmuje określone miejsce na nośniku (jest to już obecnie fakt powszechnie znany przeciętnemu użytkownikowi komputera). Różnicą pomiędzy konwencjonalnie pojmowanym egzemplarzem a egzemplarzem w technice cyfrowej jest okoliczność, że dane zapisane cyfrowo mogą zmieniać miejsce fizycznego położenia na nośniku, mogą również być duplikowane, jednak zawsze i w każdym momencie istnieją – co jest oczywiste – na materialnym substracie w postaci komórki pamięci, czy jednostki zapisu, niezależnie od sposobu przechowywania informacji. Dopiero taki zapis pozwala na korzystanie z informacji. Dlatego sam fakt możliwości odtworzenia utworu, czy to na komputerze, czy na innym urządzeniu przesądza o istnieniu egzemplarza utworu.
Proste i logiczne? Jak najbardziej: przecież to jasne, że najbardziej „elektronowy” zapis danych wymaga jakiegoś jak najbardziej fizycznego nośnika.
Ot takie dywagacje, pewnie dla mało kogo naprawdę interesujące.