Było kilka dni temu o oddaleniu roszczenia o ustalenie stosunku pracy — było o wyroku ustalającym istnienie umowy pracowniczej — a teraz będzie o tym, że odmowa zatrudnienia pracownika na etacie niekoniecznie oznacza dyskryminację, nawet jeśli inne osoby równocześnie wykonują podobne czynności w oparciu o umowę o pracę (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 29 lipca 2014 r., sygn. akt III APa 10/13). W sporze przeważył pogląd, w myśl którego dyskryminacja w zatrudnieniu mogłaby występować gdyby rzeczywiście pracodawca z naruszeniem przepisów kodeksu pracy nie zatrudniał osoby w wymaganej formie umowy o pracę, jednak:
Zasada swobody umów, obowiązująca także w prawie pracy, pozwala stronom swobodnie ukształtować stosunek prawny, w obrębie którego ma być wykonywana praca, a przepisy art. 22 par. 1 i 22 par. 1(1) kp nie dają podstaw do uznania, że świadczenie każdej pracy następuje w ramach stosunku pracy.
W bardzo dużym skrócie: powód wystąpił przeciwko pewnej telewizji do sądu o zasądzenie przeszło ćwierć miliona złotych odszkodowania z tytułu dyskryminacji w zatrudnieniu. Żądanie motywował tym, że od początku lat 90-tych pracował dla pozwanej jako operator obrazu, a usługi świadczył na podstawie rokrocznie zawieranych umów o dzieło z przeniesieniem autorskich praw majątkowych. W okresie tym powód kilka razy prosił o zmianę formy umowy na umowę o pracę, podkreślając, że wykonuje dokładnie te same czynności jak inni operatorzy — zatrudnieni na etacie.
W 2010 r. telewizja powiedziała, że od następnego roku nie będzie już umów o dzieło, a zamiast tego będą nawiązywane umowy z osobami prowadzącymi jednoosobową działalność gospodarczą. Powód na to się nie zgodził, dlatego z końcem roku umowa się rozwiązała, a nowej już nie dostał.
Kierując sprawę do sądu powód stwierdził, że jego umowa o dzieło z racji wypełniania warunków art. 22 kodeksu pracy stanowiła umowę o pracę — wskazał oczywiście na fakt wykonywania pracy podporządkowanej, w czasie i miejscu wskazanym przez pracodawcę, pod jego kierownictwem, przeciętnie 8 godzin dziennie i przez 5 dni w tygodniu, a wszystko to w zespole, gdzie byli zatrudnieni operatorzy na etacie — którzy wykonywali dokładnie te same czynności. Równocześnie jednak etatowcy zarabiali więcej od kolegów pracujących na umowach o dzieło. Taka dyskryminacja w zatrudnieniu miała uzasadniać żądanie zapłacenia odszkodowania w wysokości różnicy pomiędzy uśrednioną wysokością wynagrodzenia operatorów zatrudnionych na umowę o pracę, a wynagrodzeniem powoda (w okresie 2-letnim).
Powództwo o odszkodowanie za dyskryminację w zatrudnieniu zostało oddalone przez sądy obu instancji. Przemówiła za tym przede wszystkim konstatacja, że telewizja zawierała z powodem umowy, w których istotny był element twórczego charakteru pracy — z jednej strony miał znaczną swobodę jeśli chodzi o czas świadczenia usług, ale z drugiej ponosił odpowiedzialność za wady wykonywanych utworów. Natomiast w orzecznictwie sądowym przyjmuje się, że jeżeli umowa ma równocześnie cechy charakterystyczne dla wykonywania zatrudnienia na podstawie umowy o pracę i umów cywilnoprawnych (zlecenia, świadczenia usług), to dla oceny rodzaju stosunku prawnego decydujące jest ustalenie, które z tych cech mają charakter przeważający. Jednakże dla uznania, że zwarta umowa ma w rzeczywistości charakter umowy o pracę należy wykazać, że w treści stosunku przeważają elementy umowy o pracę — w przeciwnym razie ustalenie takie jest niedopuszczalne.
Równocześnie sąd przypomniał, iż art. 22 par. 1 kp nie stwarza prawnego domniemania zawarcia umowy o pracę — o rodzaju zawartej umowy rozstrzyga przede wszystkim zgodna wola stron, a następnie sposób jej wykonywania. Natomiast o wyborze rodzaju zawartej umowy nie przesądza jej przedmiot, lecz sposób realizacji zobowiązań. Stąd też, niezależnie od tego czy forma umowy o dzieło była korzystniejsza dla pozwanej telewizji, była świadomie akceptowana przez powoda — a równocześnie w sposobie świadczenia usług przez operatora brak było pracowniczego podporządkowania.
Tymczasem powód jako twórca nie podlegał kierownictwu telewizji co do sposobu wykonania dzieła — polecenia ograniczały się wyłącznie co do przedmiotu jego prac (zdarzeń, osób, obiektów, miejsc, które miały zostać ujęte) — natomiast wiedzę fachową pozwalającą na prawidłowe wykonywanie zadań miał powód, nie zaś osoba, która przekazywała mu polecenia w imieniu zamawiającej materiał telewizji.
Skoro zatem niedopuszczalne było ustalenie istnienia stosunku pracy — które miało charakter prejudycjalny dla żądania zapłacenia odszkodowania za dyskryminację pracowniczą — to żądanie zasądzenia odszkodowania na podstawie art. 18(3d) kodeksu pracy było równie bezzasadne.
Tytułem komentarza: to kolejny wyrok, który pokazuje, że coś się rzeczywiście zmienia jeśli chodzi o kwalifikowanie przez sądy umów cywilnych jako umów o pracę. Tutaj sądowi pomógł twórczy charakter pracy świadczonej przez operatora telewizyjnego — interesujące (i kontrowersyjne) wydaje się zdefiniowanie kierownictwa pracodawcy jako możliwego tylko wówczas, gdy pracodawca wie więcej o sposobie wykonania zadania.
Dla porównania przywołać należy wyrok Sądu Najwyższego z 7 września 1999 r. (I PKN 277/99 — skądinąd dotyczący sporu między realizatorem a Telewizją Polską), w którym powiedziano, iż pewna swoboda w realizacji zadań jest czymś całkiem normalnym jeśli pracownik wykonuje zawód twórczy — i wówczas nie przeszkodziło to w ustaleniu, że jednak zawarta umowa o dzieło w rzeczywistości jest umową o pracę.