Skoro już stanęło na tym, że czasopismo Lege Artis ma być na tyle wszechstronne, by sprzedawała się reklama — ale przecież nie tylko branżowa, ale i samochodów, piwa czy pasty do zębów — czas dostarczyć P.T. Czytelnikom treści, które sprawią, że będą odwiedzać stronę internetową publikatora chętniej i częściej niż zwykle — także w poszukiwaniu nowych treści.
A skoro weekend, pogoda fajna, niedługo wakacje (co do których nie każdy uważa, że szczyt bajeru to plaża Kuantamapamerze), to: Góry Stołowe. Pewnie nieco zapomniane i mocno niedoceniane — kojarzące się raczej ze Szczelińcem, względnie Błędnymi Skałami — ale już na Skalnych Grzybach przewijają się mniej-więcej 2 osoby na trzy godziny.
Mnie jednak naszło na coś innego. Rzadko bowiem pamiętamy, że właściwie każde miejsce, które wydaje się nam mniej lub bardziej oswojone — ma swoją historię, czasem nawet bardzo ciekawą. Góry Stołowe mają i swoją: początki turystyki na Szczelińcu i w okolicach to przełom 18-19 wieku, czyli znów się okazuje — każda ziemia zyskuje jeśli zaanektują ją Prusy (piję do tego, że musiał Fryderyk zabrać Śląsk Habsburgom, żeby coś się podziało także poza Wrocławiem i paroma innymi miastami).
Szlajając się przez Góry Stołowe trzeba mieć cały czas oczy dookoła głowy. Łatwo przegapić największe smaczki — sfotografowane przeze mnie wczoraj drogowskazy są dość dobrze wkomponowane w krajobraz. Ale idąc Drogą nad Urwiskiem ku Pasterce warto rozglądać się szczególnie uważnie — by nie przegapić słupka prowadzącego na Ochotę Magdaleńską. Oznaczony wymownym napisem Magdalenens Lust może ucieszyć każdego miłośnika interesujących pejzaży.
A przecież jest jeszcze tajemniczy i opuszczony Karłówek — ruiny wsi na zboczach Szczelińca — który może jeszcze kiedyś dla P.T. Czytelników też sfotografuję. Być może to tam Niemcy prowadzili badania nad swoją Wunderwaffe? ;-)
Rekapitulując: jeśli pojedziecie kiedyś w Góry Stołowe, oderwijcie się od magicznego rytmu Szczeliniec-Błędne Skały. Na pewno warto je zobaczyć (przyznam, że na Szczelińcu ostatni raz byłem bodajże w… 2001 r., natomiast w Stołowych pewnie z sześć razy), ale te góry mają do zaoferowania znacznie więcej.
A jeśli ktoś by tam rowerkiem… mmmhmmm… :-)