Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami, za Tschepine i za Pöpelwitz (które były już dzielnicami Breslau), a nawet za Masselwitz, dalej nawet niż Herrnprotsch (które od kilkunastu lat też były już przyłączone do miasta) — ba, nawet z Johannisbergu trzeba było tam iść długo przez las — nad brzegiem Odry przysiadła wieć Peiskerwitz…
…a teraz szybko przewijamy na koniec tej historii — jedyny ślad po Peiskerwitz to drogowskaz w Pisarzowicach kierujący na Piskorzowice. Ale niech was nie zawiedzie na manowce: nawet jeśli nie zniszczycie zawieszenia waszego auta, nie liczcie na to, że Piskorzowice w ogóle istnieją.
Istniały przed wojną i miały się całkiem nieźle, aż do momentu, kiedy sroga zima 1945 r. pozwoliła nacierającej armii radzieckiej sforsować Odrę po lodzie i utworzyć tam przyczółek. Do jego odbijania rzucono kompanię z pułku SS Besslein, kontra Sowietów Rosjan skończyła się wybiciem setek hitlerowców. Las spłynął krwią, wieś nie przetrwała bitwy — prawie cała legła w gruzach. Dziś w jej miejscu jest wielkie pole i kilka ambon myśliwskich.
W najlepszych czasach w Peiskerwitz mieszkało dobre 500 dusz; była szkoła, kościół, gospoda, cmentarz, liczne domostwa. Jeśli dziś przejdziecie się polnymi drogami — najlepiej między listopadem a marcem, kiedy szata roślinna najskromniejsza — można spostrzec resztki fundamentów. Przy wale stał dom strażnika przeciwpowodziowego (tak, Niemcy dbali o ochronę przed wodą na okrągło), przy skrzyżowaniu znaczniejsze budynki. Na początku lat 30-tych posadzono dąb, nadano mu imię Adolfa Hitlera — dąb stoi do dziś.
Przechodząc przez lasek drogą z Pisarzowic można też zobaczyć pozostałości cmentarza. Aby nie przeoczyć wywróconych i zrujnowanych nagrobków — rozejrzyjcie się kilkanaście metrów za resztkami bramy cmentarnej.
Żaden z grobów nie przetrwał wichrów dziejów w formie nienaruszonej. Tylko kilka inskrypcji można odczytać. Rozkopane grobowce, potłuczone płyty i tablice — obraz nędzy i rozpaczy. Ale od jakiegoś czasu pojawiają się na tych smutnych ruinach znicze, to już coś.
Przechodząc na drugą stronę wału, przy samym brzegu Odry, można znaleźć kilka kompletnie rozbitych bunkrów, które miały strzec podejścia pod Wrocław od północy — to część Linii Środkowej Odry (Oderstellung). Tutaj zaczęła się zimowa bitwa 1945 r., która skończyła historię Peiskerwitz.
Piskorzowice po wojnie miały szansę na odżycie, jednak wolą władców PRL na jej obszarze mia powstać i rozwijać się PGR. Rychło wyraźne ślady ludzkiej bytności zniknęły, aczkolwiek jeden z budynków ponoć stał jeszcze kilkanaście lat temu.
Jak pisałem dwa tygodnie temu: każde miejsce ma swoją historię, chociaż niekoniecznie jest to nasza historia. Warto o tym pamiętać — i szkoda, żeby ta historia zaginęła.