Jeśli ktoś myśli, że te wszystkie prawa i sądy to tylko nudy i nudy, tkwi oczywiście w mylnym błędzie. Pasjonująca może być nawet sama lektura uzasadnień wyroków sądowych — chociaż w większości pisane są niepotrzebnie zawile (czasem się zastanawiam czy rzeczywiście procedura sądowa wymaga aż takich konstrukcji?), to jednak niekiedy można wynaleźć w nich smaczki.
Oto w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 25 lutego 2015 r. (sygn. akt VI ACa 689/14) czytamy następujące zdanie dotyczące powódki:
Uprawia sport rozpowszechniony na świecie pod nazwą „pole dancing”. Jest to swego rodzaju pokaz akrobatyczny, wymagający dużej siły fizycznej, a zarazem dużej sprawności i gibkości. Ma szansę stać się dyscypliną olimpijską. Nie jest to zawód.
Proces o ochronę dóbr osobistych dotyczył jakiegoś obsmarowywania w mediach elektronicznych jakiegoś aktora i jego dziewczyny, która ćwiczy taniec na rurze. Taniec na rurze ma społecznie konotację bardzo negatywną (moim zdaniem zdecydowanie błędnie — to chyba musi być super gimnastyka akrobatyczna), zatem o tancerce i aktorze napisano coś w ten deseń, że jet zadowolony, że „wygina się wieczorami na oczach innych mężczyzn”. A w dodatku miała być przez to podobna do matki Madzi z Sosnowca (sic!).
Tak to przynajmniej rozumiem z (pobieżnie przeczytanego, przyznaję) uzasadnienia, z którego wynika, że w pierwszej instancji stwierdzono naruszenie chronionych prawem dóbr osobistych powodów — „w szczególności prawo do prywatności powodów i ich cześć, ale także godność, dobre imię, wizerunek, pozycję zawodową i prestiż” a wszystko to dlatego, iż „informacje dotyczące spekulacji na temat tańca powódki i wzajemnych relacji obojga powodów, należące niewątpliwie do sfery życia prywatnego, nosiły zdaniem sądu cechy plotki”, w dodatku nie wiązały się one bezpośrednio ani pośrednio z ich działalnością publiczną.
Stąd też nałożenie na pozwanych obowiązku publikacji na stronie internetowej przeprosin, której treść nieco przerobiłem (usunąłem głównie inicjały powodów, które nie są tu istotne):
Wyrażamy ubolewanie z powodu zamieszczenia artykułu zawierającego nieprawdziwe i obelżywe informacje, jakoby aktor był nawet zadowolony z tego, że jego nowa dziewczyna wygina się wieczorami na oczach innych mężczyzn. Partnerka trenuje bowiem w zamkniętym klubie sportowym dyscyplinę sportową POLE DANCE FITNESS, w której to dyscyplinie odbywają się regularne Mistrzostwa Świata i która to dyscyplina ma realne szanse, aby stać się dyscypliną olimpijską. Przepraszamy za naruszenie ich dóbr osobistych takich, jak godność, dobre imię, prywatność, wizerunek, cześć, pozycja zawodowa i prestiż.
Wyrok ten został w apelacji uchylony, co ciekawe jedną z podstaw jest to, że jedną ze stron pozwanych w sprawie było także przedsiębiorstwo zajmujące się hostingiem stron internetowych — nie będąc równocześnie wydawcą serwisu internetowego, w którym ukazały się artykuły naruszające dobra osobiste aktora i jego dziewczyny trenującej taniec na rurze. Co ciekawe powodowie mieli wskazać hostingodawcę jako zobowiązanego do naprawienia krzywdy z tego względu, iż przysługuje mu legitymacja bierna jako podmiotowi udostępniającemu usługi świadczone drogą elektroniczną, a zatem odpowiada jako usługodawca za publikowane treści (czyli widzimy tu jakieś odniesienie do art. 14 UoŚUDE). Natomiast wydawca portalu miałby być li tylko „podmiotem pośredniczącym w dostępie do tych usług”. (Na marginesie warto dodać, że wątek odpowiedzialności za komentarze internautów pod tekstem też się w orzeczeniu pojawia.)
W końcowej części uzasadnienia czytamy jeszcze jeden passus, który warto zapamiętać — widuję czasem takie poglądy w różnych pismach-wezwaniach — a mianowicie:
Sąd [I instancji] wskazał także, że im wyższy prestiż społeczny osoby, której dobra osobiste naruszono, tym wyższa powinna być sankcja ekonomiczna za dokonanie naruszenie. Rację mają jednak skarżący, że żaden przepis prawa, orzecznictwo ani poglądy doktryny nie prezentują takiego poglądu, że im wyższy prestiż społeczny osoby, której dobra naruszono tym wyższe powinno być zadośćuczynienie.
Słowem: w pierwszej instancji był taki taniec na rurze, że apelacja nie miała możliwości uczynić nic innego, jak uchylić wyrok i odesłać do ponownego rozpoznania.