A skoro jest afera — godzi się parę zdań (skrótowo) o tym jak ograniczenia w dostawach prądu wyglądają od strony prawnej. W punktach, bo tak mi będzie prościej:
- zgodnie z art. 11 ust. 1 pkt 2 prawa energetycznego w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej istnieje możliwość wprowadzenia ograniczeń w dostawach i poborze prądu;
- art. 11c ust. 1 ustawy wprost stanowi, że zagrożenie bezpieczeństwa dostaw prądu może powstać w szczególności wskutek katastrofy naturalnej w rozumieniu art. 3 ustawy o stanie klęski żywiołowej — przy czym jak rozumiem nie musi być po temu wprowadzony stan klęski żywiołowej;
- susza oraz długotrwałe występowanie ekstremalnych temperatur są jedną z form katastrofy naturalnej (art. 3 ust. 1 pkt 2 ustawy o stanie klęski żywiołowej);
- ograniczenia w dostawach prądu wprowadza Rada Ministrów w drodze rozporządzenia (art. 11 ust. 7 ustawy), przy czym w takim przypadku przedsiębiorstwa energetyczne nie ponoszą odpowiedzialności za ich skutki (vis maior);
- obowiązkiem operatora systemu przesyłowego jest powiadomienie Ministra Gospodarki i URE o zagrożeniach, a także — jeśli to niezbędne — zgłasza konieczność wydania takiego rozporządzenia (art. 11c ust. 3). Za pochopne panikarstwo grożą jednak surowe kary pieniężne (nawet 250 mln złotych — art. 11e prawa energetycznego);
- niezależnie od powyższego operator ma obowiązek podjąć środki niezbędne do zapobieżenia kryzysowi, w tym może — po wyczerpaniu innych (wcześniejszych) mechanizmów — wydać odbiorcom końcowym polecenie „zmniejszenia ilości pobieranej energii lub odłączenia od sieci urządzeń i instalacji należących do tych odbiorców” (art. 11d ust. 1 pkt 5 prawa energetycznego). Słowem: energetyka może nakazać wyłączenie żelazek, klimatyzatorów i oglądanie telewizji tylko do 20.00 ;-)
- odbiorcy prądu do takich poleceń muszą się stosować, chyba że powoduje to bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia;
- a jeśli to nic nie da — można nawet ograniczyć dostępność energii elektrycznej (art. 11d ust. 3 ustawy).
- i teraz to co tygrysy lubią najbardziej” — ograniczenia w poborze prądu nie są ustanawiane sobie a muzom, albowiem zakazy te są obwarowane całkiem sympatyczną sankcją. Tu jednak oddajmy głos ustawie prawo energetyczne (art. 56 ust. 1), w myśl której nawet
art. 56 ust 1 ustawy prawo energetyczne:
Karze pieniężnej podlega ten, kto:
3a) nie stosuje się do ograniczeń w dostarczaniu i poborze energii, wprowadzonych na podstawie art. 11, art. 11c ust. 3 lub art. 11d ust. 3;
19) (…) nie stosuje się do zasad i obowiązków w zakresie (…) poleceń operatora systemu przesyłowego elektroenergetycznego lub systemu połączonego elektroenergetycznego, o których mowa w art. 11d ust. 1 i 2.
(Ale ile wynosi ta kara, nawet mnie nie pytajcie: o wysokości kar mówi art. 56 ust. 2a-2f oraz ust. 3, lecz nigdzie nie ma odwołania do pkt 3a oraz pkt 19 — zatem jedyny przepis, który pasuje brzmi „wysokość kary pieniężnej, o której mowa w ust. 1, nie może przekroczyć 15% przychodu ukaranego przedsiębiorcy, osiągniętego w poprzednim roku podatkowym, a jeżeli kara pieniężna związana jest z działalnością prowadzoną na podstawie koncesji, wysokość kary nie może przekroczyć 15% przychodu ukaranego przedsiębiorcy, wynikającego z działalności koncesjonowanej, osiągniętego w poprzednim roku podatkowym” — no ale w przypadku złamania ograniczeń w zużyciu prądu przez gospodarstwo domowe nie ma przedsiębiorcy i nie ma przychodu przedsiębiorcy…)