Media podają, że po wyborczym zwycięstwie PiS może mieć możliwość samodzielnego stworzenia rządu, warto chyba zatem poświęcić parę minut i zobaczyć jaka liczba mandatów w parlamencie daje jakie możliwości.
Idziemy po kolei, według ciężaru gatunkowego:
- zmiana konstytucji wymaga większości kwalifikowanej w Izbie Poselskiej (2/3 głosów) oraz większości bezwzględnej w Senacie (więcej za niż przeciw), wszystko oczywiście przy założonym kworum („w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby” posłów i senatorów), art. 235 ust. 4 Konstytucji RP;
- powołanie rządu może przekształcić się w proceduralny kontredans: podstawowy tryb to wyrażenie wotum zaufania nowemu gabinetowi przez większość bezwzględną w izbie niższej parlamentu (art. 154 ust. 2-3 — pierwszy krok należy do prezydenta, drugi do posłów); w trzecim kroku premiera znów wybiera prezydent, a posłowie akceptują go zwykłą większością głosów (art. 155 ust. 1 Konstytucji RP);
- odwołanie rządu (czyli wyrażenie wotum nieufności, jak mówi ustawa zasadnicza w art. 158 ust. 1) wymaga hybrydowej większości głosów poselskich: za zagłosować musi „większość ustawowej liczby posłów” — czyli przynajmniej 231. Podobna procedura obejmuje odwołanie pojedynczego ministra (z tym, że wniosek wymaga większej liczby podpisów, ale nie trzeba wskazywać kandydata na zastępstwo);
- zwykłe udzielenie wotum zaufania rządowi następuje na wniosek premiera — i wymaga zwykłej większości głosów (art. 160);
- ciekawe: łatwiej w Polsce zmienić konstytucję niż wyrazić zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej, na podstawie której część kompetencji organów państwowych ma być przekazana jakiejś organizacji międzynarodowej. Zgodnie z art. 90 ust. 2 Konstytucji RP wymagane jest do tego 2/3 głosów za w obu izbach parlamentu (ale już sam wybór trybu pozostawiono Izbie Poselskiej — wystarczy do tego większość bezwzględna, czyli większość „za” niż „przeciw” oraz „wstrzymuję się”, art. 90 ust. 4);
- 2/3 głosów poselskich wystarcza do skrócenia kadencji Sejmu (rozumianego jako Izba Poselska i Senat ;-) o czym jednak decyduje tylko izba niższa (art. 98 ust. 3);
- posiedzenia parlamentu są jawne (to jeden z elementów prawa do informacji publicznej), ale izba może — bezwzględną większością głosów — uchwalić tajność obrad (art. 113 i art. 124 Konstytucji RP);
- uchwalenie ustawy wymaga większości zwykłej w obu izbach (art. 120, art. 121 ust. 1) czyli teoretycznie za może głosować 2 posłów, 1 głos przeciw — a 228 się wstrzyma (kworum zapewnione). Ale poprawki lub odrzucenie ustawy przez Senat wymaga już bezwzględnej większości głosów (art. 121 ust. 3 ustawy zasadniczej);
- jeśli prezydent odmówi podpisania ustawy (weto), zgodnie z art. 122 ust. 5 posłowie mogą ją ponownie uchwalić (przełamać weto) — pod warunkiem, że tak zagłosuje 3/5 deputowanych (warto zauważyć, że początkowo w III RP była do tego wymagana większość 2/3 głosów);
- referendum: zarządza je Izba Poselska bezwzględną większością głosów lub prezydent za zgodą Senatu (tu też wymagana jest bezwzględna większość głosów);
- 2/3 głosów Zgromadzenia Narodowego (czyli łącznie działającego Sejmu i Senatu — od razu uczulam, że polski parlament nie nazywa się „Zgromadzenie Narodowe”) wymagane jest dla uznania trwałej niezdolności sprawowania urzędu przez prezydenta (art. 131 ust. 2 pkt 4 Konstytucji RP). Ważne: nie chodzi o to, że ma głosować 2/3 posłów i 2/3 senatorów — ta decyzja leży łącznie w rękach posłów i senatorów, no i łącznie ma wniosek poprzeć 2/3 wybrańców;
- taka sama większość wymagana jest do postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu (art. 145 ust. 2) — jednak tylko na wniosek zgłoszony przez co najmniej 140 członków Zgromadzenia Narodowego. Postawienie przed TS członka rządu wymaga 3/5 głosów (i wniosku prezydenta lub 115 posłów — art. 156 ust. 2);
- gdyby prezydent wprowadził (na wniosek rządu) stan wojenny, Izba Poselska może go odwołać bezwzględną większością głosów (art. 231 Konstytucji RP).
Uff… Trochę tego jest, zatem jak widać — większość w parlamencie zawsze się do czegoś może przydać.