Sztambuch amatora-glosatora nie byłby kompletny gdyby nie pojawił się w nim temat odszkodowania za pobicie przez policję. Czyli czy jeśli policjanci pobiją kogoś na komisariacie, po zatrzymaniu sprawcy rzekomego wykroczenia — to można liczyć na odszkodowanie i kto powinien je zapłacić? (Na podstawie wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 13 sierpnia 2014 r. (sygn. akt I ACa 819/14).
Sprawy miały się następująco: jeden z widzów jakiegoś festiwalu został zatrzymany przez policjantów, przewieziony na posterunek — a następnie brutalnie pobity przez funkcjonariuszy. Stosując przemoc policjanci chcieli wymusić na zatrzymanym przyjęcie mandatu za wykroczenie, które nie zostało popełnione (!). Policjanci zostali uznani winnymi popełnionego przestępstwa, jednak ani bezpośredni sprawcy, ani ich przełożeni nigdy nie przeprosili pokrzywdzonego za zdarzenie.
Pokrzywdzony wniósł pozew o odszkodowanie przeciwko Skarbowi Państwa — komendantowi powiatowemu policji, u którego w rewirze zdarzenia te miały miejsce, żądając przeprosin oraz zadośćuczynienia.
Sąd I instancji zasądził na rzecz powoda 50 tys. złotych zadośćuczynienia oraz nakazał przeprosiny, wychodząc z założenia, że w świetle art. 417 kc w zw. z art. 24 kc i art. 448 kc roszczenie jest zasadne — działanie sprawców było związane z wykonywaniem przez nich czynności służbowych, zatem odpowiedzialność za bezprawne naruszenie dóbr osobistych (w postaci zdrowia, wolności, godności i nietykalności osobistej) polegające na sprzecznym z prawem zachowaniem funkcjonariuszy spoczywa na jednostce policji. Przy czym orzekający sąd cywilny jest związany ustaleniami prawomocnego wyroku karnego skazującego sprawców popełnionego przestępstwa (art. 11 kpc).
art. 417 kc
§ 1. Za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa.
§ 2. Jeżeli wykonywanie zadań z zakresu władzy publicznej zlecono, na podstawie porozumienia, jednostce samorządu terytorialnego albo innej osobie prawnej, solidarną odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę ponosi ich wykonawca oraz zlecająca je jednostka samorządu terytorialnego albo Skarb Państwa.
Zdaniem sądu w sprawie niezwykle istotne było to, że przestępstwa, które godziło w dobra osobiste pokrzywdzonego — a które znacząco wpłynęło na psychikę powoda i zmieniło jego osobowość (z uzasadnienia wynika, że pobity bardzo długo się leczył i podejmował nawet próby samobójcze) — popełnili funkcjonariusze policji, a zatem osoby, które są przecież odpowiedzialne za strzeżenie prawa i porządku.
Od wyroku I instancji apelowały obie strony: pokrzywdzony od wysokości zasądzonego zadośćuczynienia; policja natomiast podważała ustalenie, że do naruszenia dóbr osobistych doszło przy wykonywaniu przez funkcjonariuszy czynności służbowych — zdaniem pozwanego odpowiedzialność ta powinna być ograniczona tylko do bezpodstawnie zarzucanego wykroczenia, zaś całe pobicie jest poza procedurą — a także polemizowała z tym, że sąd zdecydował się w ogóle zasądzić zadośćuczynienie.
Sąd II instancji oddalił obie apelacje: policja ponosi odpowiedzialność za znęcanie się nad zatrzymanym, pobiciem go i znieważaniem, nawet jeśli doszło do tego „przy okazji” wmuszania rzekomemu sprawcy niepopełnionego wykroczenia, albowiem nie sposób przeprowadzić takiego podziału między wykonywaniem władzy publicznej a „prywatnymi” zachowaniami funkcjonariuszy. Zwłaszcza, że do pobicia doszło właśnie w związku z odmową przyjęcia mandatu za wykroczenie — w ten sposób policjanci próbowali zmusić pokrzywdzonego do przyznania się do wykroczenia.
Nie zmienia też oceny sytuacji fakt, że do zdarzeń doszło już po czasie pełnienia służby przez policjantów, a to dlatego, że
wykonywanie przez policjanta powierzonych mu czynności odbywa się także w czasie, kiedy nie pełni formalnie swej służby. Sam upływ czasu pracy (służby) nie stanowi zatem żadnej cezury dla kwalifikacji działania funkcjonariusza jako podjętego w związku z wykonywaniem władzy publicznej.
Natomiast co do zarzutu niezasadnie przyznanego zadośćuczynienia, sąd przypominał, że stopień naruszenia dóbr osobistych, intensywność doznanej krzywdy oraz okoliczność, że przestępstwo popełnili policjanci jest wystarczającą przesłanką zastosowania art. 448 kc (por. Bezprawne naruszenie dóbr osobistych — zadośćuczynienie tylko przy naruszeniu zawinionym). Przy czym sama krzywda nie musi być ustalona przez biegłego z zakresu medycyny, albowiem nie o krzywdę w ujęciu uszczerbku na zdrowiu musi tu chodzi (które to jednak okoliczności zostały ustalone w postępowaniu karnym, w którym skazano policjantów za popełnione przestępstwa).
Natomiast odmawiając powodowi podwyższenia sumy zadośćuczynienia (z 50 tys. do 100 tys. złotych) sąd stwierdził, że mimo przykrych reperkusji udało mu się uporać z negatywnymi przeżyciami i to bez pomocy psychologa czy psychiatry, przeto właśnie 50 tys. złotych zadośćuczynienia jest kwotą adekwatną.
Zamiast komentarza: zawsze w takich momentach mam opór przed pisaniem o takich bandziorach per „policjanci”. Zdaję sobie sprawę z tego, że większość funkcjonariuszy cierpi przez pojedyncze wybryki bandytów w mundurach — nie od dziś wiadomo, że opinię wyrabiamy sobie na podstawie głośnych przypadków, a najgłośniejsze są przecież te najtragiczniejsze…