„Tak się pracuje w Sejmie” — poseł Waldemar Andzel na całkiem sensowne pytanie posłanki Joanny Augustynowskiej o przyczyny nocnego obradowania nad cyrkiem trybunalskim
Na marginesie przepychanek o nie-powołanie sędziów Trybunału Konstytucyjnego można — po raz n-ty, przyznaję — wrócić do paru fundamentalnych dywagacji o obyczaj polityczno-parlamentarny i jego prawne wsparcie w ustroju Rzeczypospolitej.
Po pierwsze — odnosząc się do idiotycznego przywalania posłance, której pytania może brzmiały naiwnie, ale przecież nie były bezsensowne — faktycznie: nie było chyba potrzeby obradować nad zakrzywieniem czasoprzestrzeni dotyczącej wyboru sędziów TK tuż przed północą (i podejmować uchwał między 23:46:34 a 23:50:13)? Nie wypowiadaliśmy nikomu wojny, nie doszło do aktu żadnej zewnętrznej czy wewnętrznej agresji — nie stało się kompletnie nic, co uzasadniałoby taki nieludzki tryb pracy — a jednak…
Ja tylko uprzejmie informuję państwa posłów, że poseł nie ma ograniczonego czasu pracy, czyli powinien pracować 24 godziny na dobę — marszałek Kuchciński, podsumowując pyskówkę
Przecież choćby z czysto ludzkiego punktu widzenia: o północy większość ludzi, zwłaszcza po dniu wytężonej młócki, nie kojarzy dokładnie tego co się dzieje dookoła, zwłaszcza, że poseł nie komandos i nie ma za sobą szkolenia ze zwalczania snu. No chyba że o to właśnie chodziło: zajechać, zamęczyć — nazwijmy to rozszerzonymi metodami obradowania.
Po drugie: permanencja parlamentarna. Jeśli w taki sposób ma wyglądać debata sejmowa nad dość istotnymi zagadnieniami (pozwolę sobie zacytować za protokołem):
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Mam pytanie. Jestem debiutantką, przyznaję, natomiast jestem zadziwiona państwa trybem pracy. Pracujemy w nocy, jest godzina 23.05.
(Poseł Waldemar Andzel: Tak się pracuje w Sejmie.)
Czy uważają państwo, że musimy o tej godzinie podejmować tak trudne decyzje?
(Poseł Waldemar Andzel: Tak.)
Czy nie można w demokratyczny sposób, jak obiecywała pani premier w swoim exposé, dyskutować o tym, co jest ważne dla Polski?
(Głos z sali: Dyskutujemy.)
Czy państwa wyborcy naprawdę chcą takiego ambarasu w polityce? Dziękuję bardzo.
(Głos z sali: Tak.)
(Poseł Mariusz Orion Jędrysek: To nie był udany debiut.)
No to chyba faktycznie — czas pomyśleć o powrocie do sesyjności obrad legislatury, czyli dwóch w ciągu roku, góra 3-miesięcznych sesjach (powiedzmy marzec-maj i wrzesień-listopad). Bo to jest chyba tak, że jeśli ktoś ma za dużo czasu, to go strasznie lubi marnować.
Zamiast podsumowania: nie wiem czy grozi nam dyktatura monopartyjna, czy dyktatura egzekutywy — czy dla odmiany dyktatura Sejmu (któremu może się wydawać, że władny jest uchwalać każdy akt normatywny jaki mu się żywnie podoba) — ale na pewno zaczyna nam grozić dyktatura ciemniaków (zresztą nie od dziś).