Dawno nie było niczego o ochronie danych osobowych oraz o niecnych praktykach windykatorów — zatem dziś czas na krótki tekst o tym, że giełda wierzytelności co do zasady może przetwarzać dane osobowe dłużników i publikować ogłoszenia o sprzedaży wierzytelności — ale treść tych ogłoszeń nie może naruszać prywatności dłużników (na podstawie wyroku Sądu Apelacyjnego z 30 stycznia 2014 r. we Wrocławiu, sygn. akt I ACa 1416/13).
Sprawy miały się następująco: między klientem (przedsiębiorcą działającym w branży nieruchomościami oraz członkiem władz wojewódzkich jakiejś partii) a warsztatem samochodowym powstał spór o fakturę za korzystanie z pojazdu zastępczego w czasie przedłużającej się naprawy (chodziło o przeszło 10 tys. złotych). Ponieważ klient nie zapłacił faktury, warsztat zdecydował się na zlecenie windykacji innemu przedsiębiorstwu. Windykator zdecydował się na ujawnienie długu klienta na prowadzonej przez siebie internetowej giełdzie wierzytelności — wraz z jego adresem zamieszkania (oprócz tego skierował do sądu sprawę o zapłatę). Traf chciał, że informacja o długu pojawiała się na pierwszej pozycji po wpisaniu w wyszukiwarce nazwiska rzekomego dłużnika.
Dalsza sekwencja wydarzeń jest dość oczywista: klient warsztatu wezwał do zaprzestania naruszania jego dóbr osobistych poprzez usunięcie oferty sprzedaży wierzytelności. Zaś w pozwie do sądu (który skierował przeciwko warsztatowi oraz windykatorowi) zażądał usunięcia wpisów na stronie internetowej giełdy wierzytelności oraz zapłaty 10 tys. złotych zadośćuczynienia.
Sąd I instancji (wyrok SO we Wrocławiu, sygn. akt I C 277/12) oddalił powództwo wobec firmy reperującej auta (co do zasady dochodzenie nawet spornych należności nie jest bezprawne, zaś decyzję o opublikowaniu danych osobowych rzekomego dłużnika podjęli windykatorzy). Natomiast w odniesieniu do windykatorów sąd stwierdził coś takiego:
- tak, w ogłoszeniu o sprzedaży wierzytelności można było podać imię, nazwisko i miejscowość zamieszkania dłużnika — ponieważ pozwala na ustalenie przeciwko komu wierzytelność przysługuje;
- nie, w ogłoszeniu nie wolno było podawać dokładnego adresu dłużnika — ponieważ ujawnienie dokładnego miejsca zamieszkania niepłacącego klienta stanowi nadmierną ingerencję w jego prywatność;
- nie ma znaczenia fakt, że powód jest osobą publiczną (politykiem), ponieważ upublicznienie adresu zamieszkania wkracza w sferę prywatności nawet osoby publicznej;
- jednak z racji tego, że ogłoszenie zostało z internetu usunięte — powództwo w zakresie żądania usunięcia danych osobowych klienta zostało oddalone;
- jednak sąd zdecydował się na zasądzenie na rzecz powoda 10 tys. złotych zadośćuczynienia za (to przeszłe) bezprawne naruszenie dóbr osobistych — pozwany nie wykazał bezprawności naruszenia dóbr osobistych, zarazem znaleziono przesłanki w art. 24 kc i art. 448 kc do zasądzenia takiej kwoty (por. Bezprawne naruszenie dóbr osobistych — zadośćuczynienie tylko przy naruszeniu zawinionym).
Od takiego orzeczenia apelację wniósł pozwany windykator (m.in. przekonując sąd, z powołaniem na art. 14 UoŚUDE, że to warsztat powinien ponosić odpowiedzialność za ew. naruszenie dóbr osobistych powoda), jednak apelacja okazała się tylko częściowo zasadna.
Sąd II instancji podkreślił, że na błędy w sposobie przetwarzania danych osobowych przez powoda uwagę zwracał GIODO w wystąpieniu z 2010 r., jednak mimo tego w treści ogłoszeń na giełdzie wierzytelności udostępniane były pełne dane — w tym o adresie zamieszkania — dłużników. Sąd uznał także, że zasądzenie na rzecz powoda zadośćuczynienia było w świetle faktów zasadne (chociaż nie podzielił stanowiska wyrażonego w uzasadnieniu wyroku I instancji o „represyjnym” charakterze zadośćuczynienia z art. 448 kc) — natomiast z racji tego, że wskazany w ogłoszeniu adres był tylko jednym z wielu adresów powoda (i to nie używał go na co dzień), sąd zdecydował się na obniżenie kwoty zadośćuczynienia do połowy (5 tys. złotych).
Morał z tego taki, że zawsze warto pamiętać o podstawowej zasadzie — rób co masz robić, ale rób to z głową.