A skoro parę dni temu było o tym, że prawo do rozpoznania sporu sądowego w rozsądnym terminie nie jest dobrem osobistym (V CSK 741/14) to dziś będzie o tym, że długotrwałe prowadzenie postępowania przez GIODO też nie narusza dóbr osobistych strony — a kiepska organizacja pracy GIODO nie może rzutować negatywnie na samoocenę skarżących (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 10 września 2015 r., sygn. akt I ACa 6/15).
Sprawy miały się następująco: niejaki R.Ż. wniósł o przeprosiny i zasądzenie zadośćuczynienia (3,5 tysięcy złotych) za naruszenie jego dóbr osobistych przez GIODO. Organ ochrony danych osobowych miał naruszyć jego godność poprzez długotrwałe prowadzenie czterech postępowań, naruszenie terminów załatwienia sprawy z art. 35 kpa oraz nieinformowanie o przewidywanym czasie zakończenia spraw.
W ocenie powoda GIODO bezpodstawnie przedłużał postępowania dotyczące skarg na firmy dysponujące jego danymi osobowymi, był w nich traktowany jak „obywatel ostatniej kategorii”, a w decyzjach był bezpodstawnie nazywany dłużnikiem, który nie realizuje swoich zobowiązań (por. Korekta danych w BIK — dług z rozwiązanej umowy kredytowej a ochrona prywatności klienta).
Zdaniem GIODO roszczenie było bezzasadne: wszystkie skargi na bezczynność zostały oddalone lub odrzucone przez sąd administracyjny, zatem przesłanka bezprawności działania GIODO nie została wykazana. A poza tym czas prowadzenia postępowań wydłużał się albo poprzez postawę samego powoda, albo przez to, że należało podjąć dodatkowe czynności wyjaśniające.
Powód przegrał sprawę w obu instancjach. Sąd zbadał sposób prowadzenia postępowań przez GIODO: owszem, sprawy trwały miesiącami, ale powód zwykle był informowany na bieżąco o przebiegu postępowań, zaś jego skargi na bezczynność nie zostały uwzględnione przez WSA. Stąd też rzekomy brak sprawności w prowadzeniu postępowania administracyjnego nie mógł zostać zakwalifikowany jako działanie naruszające takie dobra osobiste R.Ż. jak jego godność i dobre imię: powód był informowany o przebiegu postępowań regularnie, korespondencja była ponawiana, a rzekoma przewlekłość została potwierdzona tylko w odniesieniu do jednego postępowania, jednak nie ze względu na rażące naruszenie prawa przez GIODO. R.Ż. mógł być też nazwany dłużnikiem w decyzji, albowiem rzeczywiście takim pojęciem określa się osobę, która jest stroną stosunku zobowiązaniowego (przypomina mi się nieopisywany tutaj temat jak pewna firma groziła mediom za to, że w informacji prasowej padł zwrot o „długu” — a przecież „my nikomu z niczym nie zalegamy!”).
Każde z tych postępowań zostało wszczęte przez R.Ż., który nie był przymuszany do odpowiadania na pisma, wnioski, wezwania do uzupełnienia ich braków czy też uiszczenia opłaty. Brak jest więc podstaw do uznania, aby organ prowadzący postępowanie w sposób sprzeczny z wolą powoda zajmował czas skarżącego lub wymuszał na powodzie podjęcie czynności, których zamiar realizacji nie odpowiadał jego oczekiwaniom. Powód z własnej inicjatywy, poprzez wystąpienie z każdym z czterech wniosków, które zostały skierowane go Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, stał się uczestnikiem tych postępowań. Z własnej też woli podejmował takie czynności, które były przewidywane przepisami prawa.
Przekroczenie terminów zakreślonych w art. 35 par. 3 kpa nie naruszało godności powoda, albowiem postępowania wymagały podjęcia dodatkowych czynności — wysłania korespondencji, udzielenia odpowiedzi przez podmioty będące uczestnikami postępowań, uzupełnienia wyjaśnień.
Co więcej w ocenie sądu II instancji nawet przewlekle prowadzone postępowanie może być prowadzone z poszanowaniem dóbr osobistych strony, istotny bowiem nie jest termin rozpoznania sprawy, lecz sposób działania organu. Skoro przyczyną opóźnienia jest mnogość postępowań, niedoskonała organizacja pracy GIODO „wynikająca z braków albo zmian kadrowych, niewystarczające doświadczenie pracowników, nieodpowiednie zasady podziału czynności albo sposób realizacji nadzoru służbowego” (sic! — nie mam pojęcia czy to był element obrony pozwanego!?), nie można mówić o naruszeniu godności skarżącego.
Tak czy inaczej przedłużające się prowadzenie spraw „świadczyło negatywnie o organizacji działalności prowadzonej przez organ państwowy, nie świadczyło natomiast negatywnie o powodzie” (sic!), który jest nieco nadwrażliwy i przeczulony, i wszystko odnosi do swojej osoby — a już na pewno nie sposób znaleźć związku przyczynowego pomiędzy takimi opóźnieniami a „utracą przez powoda przytomności, trudnościami ze snem albo odczuwaniem wstydu”.
Swoją drogą czego to ludzie nie wymyślą, żeby tylko ich było na wierzchu — ja bym się dopiero w tym momencie zaczął palić ze wstydu. Bo wygłupiać się można, anonimizacja robi swoje — a późnej się okazuje, że w internetach wszystko można przeczytać…