No właśnie: w całej napierniczance dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego zapomina się o najważniejszym — mniejsza z tym kto tam orzeka, ważne jak oni orzekają. Patrząc na postanowienie TK z 2 grudnia 2015 r. wydane w sprawie skargi konstytucyjnej wniesionej przez pewne stowarzyszenie nie mogę zmienić zdania, że w sprawach pozornie średnio-istotnych Trybunał nie lubi się wysilać (SK 36/14).
Stowarzyszenie „Procollegio” wniosło skargę konstytucyjną zarzucając, iż art. 4 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej jest sprzeczny z art. 61 ust. 1-2 Konstytucji RP — czyli że katalog organów władzy publicznej oraz innych podmiotów ustawowo zobowiązanych do dzielenia się informacją nijak ma się do konstytucyjnej regulacji prawa do informacji publicznej.
Poszło o to, że w 2011 r. stowarzyszenie wystąpiło do jednego z posłów z pytaniami o działalność jego biura poselskiego. Poseł odpowiedzi nie udzielił, zatem stowarzyszenie wystąpiło do WSA ze skargą na bezczynność, jednak sąd stwierdził, że poseł nie jest podmiotem sprawującym władzę publiczną, zatem przepisy o informacji publicznej nie dotyczą działalności poselskiej. Natomiast w ramach swojego biura poselskiego poseł nie sprawuje funkcji publicznej.
Skarga konstytucyjna wydaje się być całkiem racjonalna: rozumiem, że poseł nie jest organem — poseł jest członkiem organu — ale jest też osobą sprawującą funkcję publiczną, zaś czyni to nie tylko na sali obrad plenarnych, ale i poza parlamentem. (W sprawie był jeszcze jeden ciekawy wątek: dopiero w przypadku braku reelekcji na kolejną kadencję poseł przekazuje dokumenty z biura do Kancelarii Sejmu, a do tego czasu leżakują one u niego — czyli poza dostępem dla zainteresowanych.)
Sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który — jak nie kijem go, to pałką — wyraził pogląd, że… nie będzie badał skargi konstytucyjnej stowarzyszenia, ponieważ stowarzyszenie nie jest uprawnione do wniesienia skargi konstytucyjnej w takiej sprawie.
Owszem, skarga konstytucyjna (art. 79 Konstytucji RP) może być wniesiona zarówno przez osobę fizyczną jak i osobę prawną (skarżąca organizacja posiadała osobowość prawną), jednak uprawnienie to przysługuje osobie prawnej wyłącznie jeśli organizacja może być podmiotem naruszonego prawa konstytucyjnego.
Tymczasem zdaniem Trybunału Konstytucyjnego konstytucyjne gwarancje dostępu do informacji publicznej przysługują wyłącznie osobom fizycznym — ponieważ art. 61 Konstytucji RP dotyczy uprawnienia, które może wykonywać tylko „człowiek i obywatel”. Czyli że informacji publicznej bliżej do prawa do zawarcia małżeństwa lub wolności osobistej lub praw politycznych — którymi z definicji może cieszyć się tylko człowiek z krwi i kości. (Nb. pogląd ten miał się już pojawiać we wcześniejszym orzecznictwie TK, np. w postanowieniu sprzed dwóch lat o sygn. akt Ts 98/13).
A wynika to z tego, iż
Prawo dostępu do informacji publicznej zostało w art. 61 Konstytucji zastrzeżone na rzecz obywateli. Regulacja ta — w ocenie Trybunału — nie ma charakteru przypadkowego. Zważyć bowiem należy na ścisłe powiązanie prawa uzyskiwania informacji o organach i osobach pełniących funkcje publiczne z zasadą suwerenności narodu oraz prawami wyborczymi do organów władzy państwowej przysługującymi wyłącznie obywatelom polskim. Zgodnie z art. 4 Konstytucji władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, który może ją sprawować bezpośrednio lub za pośrednictwem swoich przedstawicieli. Obecne rozumienie zasady suwerenności narodu sprawującego władzę publiczną jest bezpośrednio związane z instytucją demokracji partycypacyjnej, która zakłada pełne uczestnictwo obywateli w działaniach państwa. (…)
Prawo dostępu do informacji publicznej przewidziane tylko dla obywateli jawi się zatem jako instrument umożliwiający korzystanie z pozostałych, zastrzeżonych dla tej grupy osób, praw politycznych, np. praw wyborczych. Nie oznacza to, że ustawodawca nie może rozszerzyć zakresu podmiotowego tego prawa na wszystkie zainteresowane podmioty, niemniej jednak przepis Konstytucji pełni w tym zakresie funkcję gwarancyjną, wyznaczając minimalny standard ochrony praw politycznych obywateli. Trybunał stwierdza zatem, że konstytucyjne prawo dostępu do informacji publicznej przysługuje wyłącznie „obywatelom”, a zatem osobom fizycznym legitymującym się obywatelstwem polskim. Oznacza to, że stowarzyszenie nie ma legitymacji do wniesienia skargi konstytucyjnej, dotyczącej tego prawa.
Pomijając już jawną niedorzeczność poglądu — nawet jeśli informacja publiczna ma służyć tylko jako element nacisku politycznego (z czym się nie zgadzam) — to nie widzę powodów, dla których ograniczenie tego prawa ma wynikać z redakcji art. 61 ust. 1 ustawy zasadniczej („obywatel ma prawo”) lub usytuowania instytucji pomiędzy równością dostępu do służby cywilnej i prawami wyborczymi.
No ale konsekwencje tego paradoksu są takie, że skoro organizacja nie może żądać udostępnienia informacji publicznej, to nie może nawet złożyć w tej sprawie skargi — tj. pewnie może, ale musiałaby zacząć od innej strony — zatem postępowanie zostało umorzone.
Natomiast chcę zwrócić uwagę, że informacja publiczna — obok wolności słowa — jest jednym z kanonów, na których opiera się prasa. Żeby się zaraz nie okazało, że owszem, jest swoboda prowadzenia działalności prasowej, ale tylko dla osób fizycznych — a instytucjonalni wydawcy prasy wcale niekoniecznie mają to zagwarantowane…
Ot właśnie, zachowawczy Trybunał. Czy nie o takim marzy miłościwie nam panujący parlament z rządem i prezydentem?