O tym, że narzędzie użyte w obronie koniecznej nie musi być adekwatne do napastnika

A skoro parę dni temu było o tym, że obrona konieczna to prawo do użycia broni (i nie tylko broni) w celu odparcia bezprawnego zamachu, to dziś czas na krótką omówkę paru wyroków, z których wynika, że napadnięty może użyć tego co aktualnie ma pod ręką — i nie musi prosić agresora o przerwę w celu doboru innego narzędzia obrony.

Od razu zastrzegam: wybór jest ułożony chronologicznie, acz skoro to wybór, to dobór orzeczeń nastąpił pod założoną tezę (nie wybiegając nadmiernie w przód — będzie też tekst z tezą przeciwną). (I drugie zastrzeżenie: proszę traktować tekst jako publicystykę, nie poradę prawną; to się odnosi do wszystkiego co tu piszę, ale dziś szczególnie.)

wyrok Sądu Najwyższego z 11 lipca 1974 r. (VI KRN 34/74)
Działającemu w obronie koniecznej wolno użyć takich środków, które są niezbędne do odparcia zamachu. Użycie, zwłaszcza z umiarem, niebezpiecznego narzędzia nie może być uznane za przekroczenie granic obrony koniecznej, jeżeli odpierający zamach nie rozporządzał wówczas innym, mniej niebezpiecznym, ale równie skutecznym środkiem obrony, a z okoliczności zajścia, a zwłaszcza z przewagi po stronie atakujących i sposobu ich działania, wynika, że zamach ten zagrażał życiu lub zdrowiu napadniętego.

Wniosek wynikający z orzeczenia jest dość prosty: działając w obronie koniecznej możemy użyć każdego narzędzia, które pozwoli odeprzeć atak. Może być to nawet narzędzie niebezpieczne, a jego użycie nie zostanie potraktowane jako naruszenie art. 25 kk, o ile obrońca nie dysponował mniej groźnym przedmiotem.

Od siebie dodałbym, że z punktu widzenia wyboru narzędzia — tj. tego czy mamy czas wybrać między młotem a kowadłem — istotne będzie także to jaki był to rodzaj zagrożenia (czyli czy napastnik pozwolił nam na jakikolwiek namysł).

wyrok Sądu Najwyższego z 9 marca 1976 r. (III KR 21/76)
Nie można nikomu odmówić prawa do tego, by trzymał napastnika na odległość za pomocą takiego przedmiotu, jaki się nadarzy, choćby napastnik atakował gołymi rękami. Napadnięty bowiem nie ma obowiązku wdawać się w bijatykę z napastnikiem i narażać się na ciosy po to, by podjętej przez siebie obronie przed bezpośrednim bezprawnym zamachem nadać formę wyrównanego pojedynku.

Teza tego orzeczenia jest chyba nawet jeszcze lepsza: w przypadku obrony koniecznej przed bezprawną napaścią nie ma miejsca na rycerski pojedynek. Nawet jeśli agresor naciera z owymi gołymi pięściami, broniąca się osoba może posłużyć się przedmiotem, który akurat ma pod ręką. Jeśli będzie to nóż lub scyzoryk (lub gazeta, lub krzesło) — ryzyko konsekwencji ponosi atakujący.

wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 2 marca 2015 r. (sygn. akt II AKa 14/15), teza
Dla stwierdzenia działania w obronie koniecznej nie jest wymagane działanie przemyślane, nakierowane na odparcie zamachu, a wystarczy działanie instynktowne, bez przemyślenia, nagła reakcja obronna w sytuacji zagrożenia, gdy broniący się uświadamia sobie zamach i z własnej woli podejmując obronę.

No właśnie: odpierając bezprawny zamach nie musimy planować obrony — skoro w definicji art. 25 kk jest „bezpośredniość” zamachu, to jest dość oczywiste, że środki podjęte dla ochrony przed agresją nie będą zaplanowane i przemyślane. Broniący się może wziąć do ręki to, co aktualnie ma przy sobie (lub obok siebie).

Q.E.D.

subskrybuj
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

2 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
2
0
komentarze są tam :-)x