Gwoli przypomnienia, bo ten przepis jest nagminnie olewany, a o nieszczęście nietrudno:
- prowadząc automobil zawsze mamy obowiązek sygnalizować każdy skręt, nawet skręt w prawo (art. 22 ust. 5 PoRD) — nawet jeśli wydaje się, że skręt w prawo z korka, celem „przeskoczenia” via stacja benzynowa nie jest skrętem;

- jeśli skręt następuje w drogę poprzeczną, obowiązkiem kierującego pojazdem — każdym pojazdem — jest ustąpienie pierwszeństwa rowerzyście, który jedzie na wprost po drodze dla rowerów (art. 27 ust. 1a PoRD);
- definicja ustąpienia pierwszeństwa to nic innego jak powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości, a pieszego — do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku (art. 2 pkt 23 PoRD) — nie jest zatem ustąpieniem pierwszeństwa chamskie poganianie klaksonem rowerzysty;
- jeśli się zdarzyło (a zdarzyć może się każdemu), warto przeprosić, choćby kiwnięciem ręką — natomiast nie ma co uciekać samochodem, bo uciekające (!) auto nie ma szans w wyścigu z normalnym wysportowanym rowerzystą przez tę stację benzynową;
- nie ma co kręcić, że użycie klaksonu było odpowiedzią na bluzg, który „odczytało się z ust rowerzysty” (!) — kierowca ma patrzeć na drogę, nie na usta rowerzystów, zaś sygnał dźwiękowy może być użyty tylko w przypadku niebezpieczeństwa (art. 29 ust. 1 PoRD) — no dobrze, chyba że podejdziemy do tego w ten sposób, że lebiega spowodowała niebezpieczeństwo, a później ostrzega przed samym sobą;
- nie ma też co kręcić, że rower jest nieoświetlony (ja o tym akurat nie tylko piszę, ale się też stosuję, por. Obowiązkowe oświetlenie roweru: co ma prawo do lampek rowerowych) — a jak sie okazało, że Olight S10 jest na miejscu, bajdurzyć, że „się nie widziało” (bo się patrzy dookoła, także przy skręcie);
- jak już rower dogania auto, nie ma co się pietrać — nie każdy rowerzysta to marksistowski terrorysta — i nie ma co w panice próbować manewrować.
Z dedykacją dla brodatego młodzieńca w Skodzie Octavii na tablicach DZL, który o mało mnie wczoraj po 17.00 nie ściął — a później pojechał na Kozanów. Wstydź się!