„Nie miałam zamiaru kłamać i oszukiwać. Po prostu byłam przekonana, że gdy uzyskałam tzw. absolutorium, zaliczyłam wszystkie egzaminy, ale nie obroniłam pracy magisterskiej, mogę uważać, że mam wyższe wykształcenie” — posłanka Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS) o tym, że „mam wyższe wykształcenie, chociaż studiów nie skończyłam” (via GazetaWroclawska.pl)
Myślałem, że takie rzeczy już nie wrócą — zwłaszcza po tym jak tzw. „magisterium Kwaśniewskiego” stało się przyczynkiem do podważania wyniku wyborów prezydenckich w 1995 r. (por. uchwała Sądu Najwyższego z 9 grudnia 1995 r., Monitor Polski z 1995 r. nr 144 poz. 708), a może nawet pewnego kryzysu konstytucyjnego (jeśli ktoś nie kojarzy, to może chociaż pamięta kawałek Kazimierza Staszewskiego pt. „12 groszy” — „Więc mam wyższe wykształcenie, chociaż studiów nie skończyłem / Jak prezydent Kwaśniewski, Jaskiernia stróż prawości”).
Dla przypomnienia: po tym jak prezydentem wybrano Aleksandra Kwaśniewskiego, Sąd Najwyższy został zasypany protestami wyborczymi, których autorzy chcieli podważyć wynik wyborów w oparciu o to, iż doszło do „wprowadzenia wyborców w błąd co do wykształcenia kandydata wybranego na urząd Prezydenta”.
A dokładnie, iż „w zgłoszeniu Ogólnopolskiego Komitetu Wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego jako kandydata na urząd Prezydenta przez podanie nieprawdziwych danych co do wykształcenia kandydata i b) w liście wyborczej Państwowej Komisji Wyborczej w części dotyczącej wykształcenia wybranego Prezydenta. Zarzut ten kwalifikowany był przez niektórych autorów protestów także jako przestępstwo przeciwko wyborom przez wyłudzenie poświadczenia nieprawdy na liście wyborczej PKW”.
Mija 20 lat i temat wraca dużym chichotem historii… #DobraZmiana — wyższe wykształcenie bez magistra, to prawie jak ten poseł dekomunizujący wymiar sprawiedliwości — ze stażem w PZPR i komunistycznych organach ścigania.
(Na marginesie: ja pamiętam, że właśnie 19 listopada 1995 r., wieczorem, w Ołówku lub Kredce, drwiliśmy z „Olka” i jego „magistra”. Posłanka in spe też.)
PS moje wrażenia z ówczesnej kampanii opisałem felietonie „Puk-puk” (opublikowany w Polityce nr 2001, z 9 września 1995 r.).