Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek wcześniej zaglądał do tej ustawy, ale nazwa kodeks morski brzmi tak romantycznie, że opublikowanie w Dzienniku Ustaw tekstu jednolitego (Obwieszczenie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 9 grudnia 2015 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu ustawy — kodeks morski, Dz.U. z 2016 r. poz. 66) trzeba jakoś uczcić. Jeśli nie szklenicą grogu, to może chociaż okolicznościowym tekścikiem w Lege Artis.
Wybrałem przepis, który jakoś tam wiąże się z tematyką czasem tu goszczącą — z wolnością osobistą i jej ograniczeniami (czasem racjonalnymi, częściej nieracjonalnymi).
Mam na myśli art. 68 kodeksu morskiego, dzięki któremu kapitan statku ma prawo do tymczasowego pozbawienia wolności osoby, której zachowanie zagraża bezpieczeństwu — tego statku, jego załogi i pasażerów (oraz innych ludzi), a także mienia.
art. 68 ustawy kodeks morski
§ 1. Kapitan może w czasie podróży zatrzymać w osobnym pomieszczeniu osobę, której zachowanie się na statku zagraża bezpieczeństwu statku, ludzi lub mienia. Zatrzymanie może trwać najdłużej do czasu przybycia statku do najbliższego portu polskiego albo do portu państwa, którego obywatelem jest osoba zatrzymana.
§ 2. W razie zawinięcia statku do portu innego państwa niż określonego w § 1, kapitan zawiadamia o zatrzymaniu polski urząd konsularny i właściwe władze miejscowe.
Co istotne: owo zatrzymanie nie musi wiązać się z popełnieniem przez osobę czynu zabronionego — przesłanką uwięzienia jest samo zagrożenie bezpieczeństwa. Kapitan statku nie może też więzić takiej osoby bezterminowo, zatrzymanie nie może trwać dłużej niż do zawinięcia statku do najbliższego portu polskiego lub do portu państwa, z którego pochodzi zatrzymany.
(I jeszcze: nie ma żadnego sądu morskiego, nie trzeba nikomu nic udowadniać — to dyskrecjonalna kompetencja kapitana, który odpowiada za jednostkę. Kropka.)
Podkreślenie, że rozchodzi się o port najbliższy, nieprzypadkowe — nie można takim statkiem sobie pływać po morzach i oceanach bez końca, ale też i nie trzeba od razu brać kursu na pierwszy z brzegu port. Jednak jeśli statek wpłynie do innego portu, obowiązkiem kapitana statku jest zawiadomienie o zdarzeniu polskiego konsula i władz miejscowych, które mogą działać dalej (art. 68 par. 2 kodeksu morskiego).
W ogólności chodzi o to, żeby ani człowieka nie zadręczać, no i żeby nikt nie mógł postawić zarzutu uprowadzenia…
To ciekawy przypadek kiedy kapitan statku rzeczywiście jest pierwszym po bogu — bardziej chyba nawet niż możliwość wyrażenia przed nim ostatniej woli (testament podróżny, art. 953 kc).
Wychodzi też na to, że czasem lepiej nie rozrabiać — może pod stępką już nie przeciągną, ale spędzić ileś tam mil morskich w przymknięciu… brrrr…
(Mnie na morze nie ciągnie, ale może komuś się przyda.)