No i proszę: czasem lepiej nie udawać wszystkowiedzącego mądralę-proroka — wczoraj rano napisałem, że nieoczekiwany śnieg we Wrocławiu zapewne wkrótce będzie wspomnieniem (por. Zimą na rowerze — czyli jak przygotować się na jazdę w mrozie (i nie oszaleć) — a dziś muszę to (z przyjemnością) odszczekać.
Otóż jak widać na załączonych obrazkach — śnieg się utrzymał, zatem można było kropnąć się na kolejny (tym razem niedzielny) zimowy spacer z psem. Tym razem podjechaliśmy do Leśnicy aby zaliczyć dłuższą rundę przez Las Mokrzański, czyli jeden z piękniejszych lasów Wrocławia.
Niektórzy bajdurzą, że mieć psa to strach: deszcz-nie-deszcz, trzeba wyłazić; nie da się na takie-jak-się-chce wakacje; sprzątać kupencje, a i tak czasem można dostać jakiś mandat (osławiony art. 77 kw się kłania).
To ja będę tradycyjnie polemizował — spacery z psem są świetne, wakacje spędzam dokładnie tak jak lubię (czasem poprzedzam je lekturą regulaminów parków narodowych, ale to inna para kaloszy), a mandatami to ja sobie deliję podbijam ;-)
Kuata jest trudną psinką do sfotografowania — nie dość, że młoda i rozbrykana (autofokus nie nadąża), to jeszcze jej szata (niesamowity tricolor) sprawia dużą trudność matrycy (rozpiętość tonalna… zaczynam myśleć o nowym aparacie ;-)
Natomiast na śniegu prezentuje się znakomicie — i w warunkach zimowych też sprawuje się wyśmienicie. Naprawdę idealnie trafiony piesek.