A żeby nie było, że twierdzę, że każdy podatek jest zły… no dobra, nie ma podatków dobrych, są najwyżej takie, które potrafię uznać za przyswajalne. Należy do nich m.in. podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC), o którym wspomnieć wypada ze względu na opublikowanie w Dzienniku Ustaw tekstu jednolitego (obwieszczenie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 3 lutego 2016 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu ustawy o podatku od czynności cywilnoprawnych, Dz.U. z 2016 r. poz. 233).
W bardzo dużym skrócie:
- podatek od czynności cywilnoprawnych dotyczy m.in. takich czynności jak: umowa sprzedaży i zamiany rzeczy oraz praw majątkowych, umowa pożyczki, umowy dożywocia, ustanowienia hipoteki, dożywocia, odpłatnego użytkowania (także użytkowania nieprawidłowego), umowy spółki — a także zmian treści w.w. czynności (czyli w przypadku podwyższenia kapitału spółki PCC też się należy);
- PCC nie podlegają jednak niektóre, ściśle wskazane kategorie czynności: odnoszące się do alimentacji, kurateli i przysposobienia, ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego, wyborów, zatrudnienia i wynagrodzeń za pracę (to dość istotne); PCC nie trzeba płacić także wówczas, jeśli czynność obciążona jest podatkiem VAT (w tym sensie można zapamiętać, że „albo VAT, albo PCC”); a także łączenie i przekształcenie spółek;
- stawki podatku PCC to: 2% przy umowie sprzedaży m.in. nieruchomości lub rzeczy ruchomych i przy umowie pożyczki oraz 1% dla przeniesieniu własności praw majątkowych, ustanowieniu odpłatnego użytkowania i służebności; 0,5% od umowy spółki oraz 0,1% od ustanowienia hipoteki na zabezpieczenie wierzytelności przyszłych (art. 7 ustawy);
- podstawą opodatkowania w podatku od czynności cywilnoprawnych jest wartość rynkowa (przy umowie sprzedaży), kwota pożyczki, zaś w przypadku spółek — wysokość kapitału lub wkładów, wartość podwyższenia kapitału lub wartość dopłat (por. agio), zaś przy ustanowieniu hipoteki — kwota zabezpieczonej wierzytelności;
- kto jest podatnikiem PCC opisuje art. 4 ustawy — i warto zawsze sprawdzić, bo nadal pokutują pewne mity. Np. przy umowie sprzedaży obowiązek podatkowy spoczywa na kupującym (od lat nie ma już solidarności zobowiązania kupującego i sprzedającego!), dopiero przy umowie zamiany podatek obciąża obie strony umowy. Przy umowie pożyczki płaci go pożyczkobiorca, w przypadku spółek — na spółce (nie na wspólnikach! — chyba że jest to spółka cywilna, bo wówczas właśnie oni muszą podatek zapłacić);
- są pewne kategorie podmiotów i czynności zwolnionych z PCC — będą to przede wszystkim państwa obce i ich przedstawicielstwa dyplomatyczne, OPP, jednostki samorządu terytorialnego i Skarb Państwa. A także sprzedaż walut obcych, sprzedaż rzeczy ruchomych o wartości do 1000 złotych (warto pamiętać jeśli się kupuje droższy używany rower na Allegro!),
- podatek płacimy sami, na podstawie złożonej przez podatnika deklaracji PCC-3, którą należy złożyć w urzędzie skarbowym w ciągu 14 dni (i zapłacić podatek — wszystko bez wezwania).
Zamiast podsumowania: są podatki gorsze (dochodowy, wdowio-sierocy) i nieco lepsze (VAT, podatki majątkowe oraz PCC właśnie). PCC zaliczam do tych nieco lepszych głównie dlatego, że osobiście postrzegam w nim coś w rodzaju ekwiwalentu VAT — który w obliczu innych podatków jest relatywnie sensowny (bezsensowna jest jego stawka).
Jego relatywnie pozytywną cechą jest także unikalność — tak jak dziedziczenia właściwie nie możemy uniknąć (no OK, można spadek odrzucić, ale nie o to chodzi), to dopóki transakcje obciążone podatkiem od czynności cywilnoprawnych nie są obowiązkowe, można żyć bez wiedzy o tym podatku.