Jeżeli zostało prawomocnie stwierdzone naruszenie dóbr osobistych, należy się zadośćuczynienie. Sąd powiedział, że gdybym żądał zadośćuczynienia na rzecz organizacji społecznej, a nie swoją, to by je zasądził. Tak nie wolno interpretować przepisów prawa — adw. Roman Giertych, po przegranej (w I instancji) sprawie z „Faktem” (cytat za Press.pl)
To kuriozalna sytuacja, że pozwany ma za co przepraszać, ale nie ma zadośćuczynienia z jego strony — adw. Roman Giertych, wypowiedź dot. tej samej sprawy (cytat za WirtualneMedia.pl)
Wiem mniej-więcej jak się robi politykę — nie wiem jak się robi renomę jeśli chodzi o prawo ;-) — niemniej warto chyba poświęcić kilka minut, by odnieść się do słów adwokata Romana Giertycha (który od lat jest dostawcą wątków dla Lege Artis).
Chociaż zatem zapewne najwytrwalsi P.T. Czytelnicy doskonale pamiętają, pozwolę sobie wypunktować krótko:
- na zadośćuczynienie (art. 448 kc) można liczyć wyłącznie przy zawinionym naruszeniu dóbr osobistych (por. Bezprawne naruszenie dóbr osobistych — zadośćuczynienie tylko przy naruszeniu zawinionym) — wbrew pozorom to nie jest nielogiczne, ponieważ przypominam, że dla odpowiedzialności z art. 24 kc wystarczy bezprawność działania naruszyciela, zaś wina jest tylko elementem układanki („Ochrona dóbr osobistych środkami niematerialnymi jest niezależna od winy naruszyciela, jedyną przesłanką ich zastosowania jest bezprawność działania. Natomiast sama bezprawność nie wystarcza do zasądzenia odpowiedniego zadośćuczynienia na podstawie art. 448 kc”);
- niemniej nawet zawinione naruszenie dóbr osobistych nie nakłada na sąd obowiązku automatycznego przyznania zadośćuczynienia („w razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego…”) — może ale nie musi;
- gdyby było tak jak twierdzi adw. Giertych, to pewnie sąd musiałby z urzędu zasądzać należności tytułem zadośćuczynienia — a tymczasem w znacznie poważniejszego (moim zdaniem) kalibru sprawie Hejke-Sakiewicz w ogóle nie było tematu rekompensaty pieniężnej — tymczasem ileż to razy było tak, że osoba naprawdę pokrzywdzona wnosiła o zasądzenie tegoż zadośćuczynienia — i nie dostawała nic?
Słowem: mecenas Roman Giertych bądź myli się, bądź rozmija się z prawdą, bądź też po prostu zapomniał — stety czy nie, nie każde naruszenie dóbr osobistych oznacza przyznanie pokrzywdzonemu zadośćuczynienia.
Dodajmy zresztą, że o tym adw. Giertych chyba dość dobrze wie, ponieważ swego czasu znany był z przepraszania (por. Roman Giertych przeprasza oraz Roman Giertych przeprasza II).