A skoro jakiś czas temu pisałem o tym, że można dostać mandat za brak adresówki u puszczonego luzem psa (art. 37 w zw. z art. 10a ust. 3 UOZ), to zanim zacznę gdybać czy wykroczenie to może być popełnione z winy nieumyślnej („a bo się odpięła, panie władzo…”) — powołam się na własne (negatywne) doświadczenia.
Otóż decydując się 11 miesięcy temu na adresówkę dla psa wybrałem produkt, o którym jego sprzedawca mówi tak:
Identyfikator jest wykonany z wysokiej jakości lekkiego, wytrzymałego laminatu grawerskiego (…) i wypalany promieniem lasera z jednej strony przez co jest trwały i napis nigdy się nie zetrze — całość odporna jest na warunki atmosferyczne (…). Identyfikator nie jest z metalu w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Laminat grawerski jest bardzo lekki i pupil praktycznie nie odczuwa, że ma coś zawieszonego na obroży, nic mu nie brzęczy.
Niestety, nie jestem w stanie zaprezentować takiej plasticzanej adresówki na porządnej fotografii — a to dlatego, że jak adresówka jeszcze wisiała u obroży, nie miałem takiego pomysłu, a jak już się okazało, że wytrzymałość laminatu to bujda, nie cofnę czasu, by pstryknąć fotę. Zaczęło się od lekkiego pęknięcia przy dziurce na wpięcie kółeczka do ID, a później już poszło — nawet nie zauważyliśmy kiedy Kuata latała bez oznakowania.
W praktyce znacznie lepiej sprawują się metalowe nieśmiertelniki z mechanicznie wybitym napisem. Nieśmiertelnik też jest lekki i raczej mało który piesek może zauważyć, że coś mu dynda u szyi — a naprawdę jego trwałość bije na głowę plasticzany laminat.
Przyznam natomiat, że troszkę się obawiałem wybijanych napisów — że się oblepią brudem i błotem i nie będzie nic widać — ale takiego problemu akurat nie ma. Jedyny drobny feler to ssuwające się gumki opasające blaszkę (ich zadaniem jest tłumić dzwonienie obijającego się nieśmiertelnika), ale co ciekawe: gumka wisi luźno, adresówka się obija i szoruje o wszystko, przez co przeciska się pies — ale nie pęka. Nie jest tak, iżby ząb czasu nie imał się blaszki, ale jednak — co nieśmiertelnik, to nieśmiertelnik.
Jeszcze inny rodzaj psiej adresówki to — rozwiązanie niestandardowe, a przecież wcale nie nierozsądne — haft na obroży. Plusem jest oczywiście trwałość rozwiązania, bo wydziergane napisy są na tyle trwałe, że rozejdą się najwcześniej razem z całą obrożą — oraz to, że informacja jest bardzo łatwo widoczna (przyznam, że w przypadku niektórych rozwiązań miałbym wątpliwości czy znalazca nieznający się szczególnie na takich gadżetach łatwo zauważy gdzie szukać informacji o kontakcie do przewodnika psiaka).
Minusem będzie natomiast ograniczenie zastosowania do konkretnych produktów, bo nawet jeśli można gdzieś zlecić wyszywanie na obroży ze sklepu, to efekty bywają różne — ale już na szelkach takich jak Ruffwear Front Range chyba bym się nie odważył niczego zamieszczać ze względu na ryzyko ich osłabienia.
Tak czy inaczej, niezależnie od tego jak oceniamy trwałość adresówek dla psa z laminatu, dzwonienie wydawane przez nieśmiertelniki z metalu oraz haftowane obroże, oznakować psiaka w sposób pozwalający na łatwe ustalenie kontaktu do właściciela zawsze warto. Nie tylko ze względu na obowiązek ustawowy, ale po prostu dla świętego spokoju.
art. 10a ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt
Zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna.
Powiedziawszy to wszystko życzę P.T. Czytelnikom jak najmniej problemu z czworonogami — własnymi, jeśli ktoś z Was zdecydował się (lub ma w planach) przygarnięcie psa — a także cudzymi (to dla tych, którzy nie podzielają mojego upodobania do psów).