Wydawać by się mogło, że kolejny test pióra wiecznego w okresie tuż-przedwakacyjnym to strzał w kolano. Płetwy, kąpielówki, parawany plażowe — to tak — ale pióro?
Otóż nie, w nie ma żadnego faux pas — o ile oczywiście z piórnika prawnika wyziera wyrób, który jest adekwatny do czasu i miejsca — także swą mobilnością, lekkością formy, niezobowiązującym charakterem — czyli czas na wieczne pióro Kaweco Classic Sport w wersji transparentnej.

Najsamprzód godzi się podać troszkę historii: spółka pod firmą Federhalter-Fabrik Koch, Weber & Co (czyli właśnie KaWeCo) została powołana w Heidelbergu w 1883 roku, zaś sama nazwa pojawiła się w 1899 r. Przez kolejne lata Kaweco było motorem wielu innowacji w produkcji piór wiecznych (np. w 1908 r. opatentowało bezpiecznie pióro, zaś debiut serii Sport nastąpił w 1935 r., — aby powrócić na rynek po 60 latach).
Produkowanie dziś wszystkie pióra serii Sport — od wykonanych z aluminium AL Sport czy mosiężnych Brass Sport, aż do kolorowych Ice Sport — cechuje:
- autentycznie kieszonkowe rozmiary — moje piórko w stanie spoczynkowym ma 10,5 cm długości, zaś po nałożeniu skuwki na korpus rośnie do wygodnych 13,5 cm (grubość sekcji pióra nie przekracza 10 mm);
- waga lekko-piórkowa — pióro waży zaledwie 11 gramów (ponoć już z nabojem), w czym całe 5 gramów przypada na skuwkę;

- zakręcana skuwka — być może skwitujecie to przypowieścią o żabie, która podstawiała nogę jak kuli konia (pióro za osiem dyszek aspiruje do wyższego segmentu?), ale uważam to rozwiązanie za znacznie lepsze niż „na wcisk” — i fajnie, że producent pomyślał o nim w przypadku taniutkiego wyrobu;
- odłączany klips — co bywa wadą, ale jest i zaletą (dla mnie zaletą głównie dlatego, że ów tani dodatek kupuje się osobno — można więc kupić pióro Kaweco bez klipsa, który ponoć jest kiepski);
- bardzo ciekawa forma — testowany model na pierwszy rzut oka jest przedstawicielem „biednego” segmentu plasticzanych piórek — rychło się jednak okazuje, że nie dość, że Kaweco Classic Sport pisze jak pióro z wyższej półki, to w dodatku nie jest pozbawione sympatycznych detali;
- niska cena — opisywanie piórko kosztuje mniej niż (samo w sobie bardzo tanie) pióro Lamy Al-Star. Dziesięć piw przeboleje każdy (nawet jeśli mam na myśli piwa kraftowe ;-)

Miniaturowość rozmiarów przekłada się na olbrzymią wygodę transportową: w testowanym już portfelu Alpinusa to piórko po prostu znika bez śladu; tak, tak bardzo lubię mieć to Kaweco przy sobie, że noszę je najczęściej w portfelu jako dosłownie podręczne akcesorium (coś na podobieństwo scyzoryka, a przecież pióro przydaje się wcale nie rzadziej niż Vicek). Dzięki temu mogę mieć to piórko przy sobie prawie zawsze — i chętnie z tego przywileju korzystam. A że w używanym przeze mnie piórniczku nie ma miejsca na kolejne pióro (pomijając, że testowane Kaweco przepadłoby w jego czeluściach…) najczęściej noszę je właśnie w portfelu.
Kaweco może jest małe, ale zjawiskowości na pewno mu nie brak — a to właśnie dzięki przezroczystości. Seria Classic Sport to także kilka modeli kolorowych acz nieprzezroczystych — nie wiem czy to przejaw ekshibicjonizmu ale mi do gustu najbardziej przypadło właśnie ten, który pozwala cieszyć oko barwą atramentu.

Czy niewielkie gabaryty mają wpływ na komfort użytkowania? I tak, i nie, zależy na co patrzeć. Nie da się oczywiście ukryć, że przy dłuższym pisaniu Kaweco nie jest tak wygodne jak choćby Parker Sonnet — aczkolwiek po założeniu skuwki jego długość jest praktycznie identyczna z długością pióra Al-Star (niższa jest średnica oraz oczywiście masa, co też ma wpływ na wygodę użytkowania). Pewnie gdybym był studentem i zależało mi na zapisaniu dziesiątek stron na wykładach, na Kaweco raczej bym nie spojrzał — ale do krótkich notatek lub podpisania paru dokumentów nadaje się idealnie (i niech nikt mi nie wpiera, że podpis piórem a osiem dych się nie liczy).
Pewnego rodzaju minusem niewielkich rozmiarów jest niewielka pojemność zbiornika na inkaust. Fabryczny konwerter (koszt to jeszcze jeden dziesięciozłotowy banknot) jest tak niewielki, że odpuściłem go bez zastanowienia — postawiłem na zwykłe naboje (ściśle: do Kaweco Classic Sport wchodzą tylko patrony w krótkiej wersji), co mi o tyle nie przeszkadza, że i tak napełniam je tym co lubię (w teście widać jeszcze ślady atramentu Graf von Faber-Castell w świetnym kolorze Moss Green).
Na szczęście świetna stalówka (skoro to miniaturka, to zdecydowałem się na rozmiar „F”) podaje stosunkowo niewiele atramentu, przeto nawet nieduży nabój starcza na całkiem długo (a pisze, jak na taką pchełkę, wręcz rewelacyjnie).

Czy warto kupić takie pióro? Ujmę to tak: wyrobiony miłośnik piór będzie wiedział jak go używać i będzie miał mnóstwo pociechy. Jeśli jednak ktoś jest zdania, że wieczne pióro to wyznacznik statusu i pozycji społecznej — kieszonkowe pióra Kaweco zawiodą jego oczekiwania.
Reasumując: bardzo lubię pisać (gdyby było inaczej, nie byłoby przecież czasopisma), aczkolwiek czasem żałuję, że nie mogę poświęcić się owej grafomanii z użyciem jednego — lub wszystkich — moich piór. Gdyby jednak była taka możliwość, Kaweco Classic Sport byłoby tym piórem, którym zapisywałbym rubrykę weekendową.