To miał być prościutki tekścik nastawiony na lekką aferkę „ojej, nadal nie można przesyłać pozwów do sądu emailem!” — jednak wczytawszy się dokładniej w omawiane orzeczenie… aż przysiadłem. Oto mamy sprawę, w której MKiDN wysyła apelację emailem — i polemizuje, że tak można.
Brak mi słów, poczytajcie sami (postanowienie SA w Krakowie z 30 maja 2016 r., sygn. akt I ACz 894/16).
Powód — którym był Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego (statio fisci Skarbu Państwa), co już samo w sobie czyni sprawę dość ciekawą — wniósł do sądu apelację od wyroku, którą zatytułowano „uzupełnienie braków formalnych apelacji z dnia 27 stycznia 2016 r.” — a właściwie był to odręczny dopisek na apelacji.
A dokładnie było tak (dowiadujemy się tego z uzasadnienia postanowienia).
- 13 stycznia 2016 r. strona powodowa otrzymała odpis wyroku z uzasadnieniem;
- 27 stycznia 2016 r., tuż przed północą, ktoś z MKiDN wysłał do sądu — listelem, na adres punktu informacyjnego krakowskiego SO — apelację;
- 29 stycznia 2016 r. ktoś (postanowienie nie mówi czy MKiDN był reprezentowany przez profesjonalnego pełnomocnika) oddrukował ten plik, podpisał go, uczynił dopisek — i wysłał do sądu pocztą;
- jednak do sądu nie wpłynęła żadna apelacja z 27 stycznia, zatem późniejszą o dwa dni apelację odrzucił jako złożoną po terminie (art. 370 kpc), na co zażalenie wniósł powód.
Ciekawe było uzasadnienie zażalenia MKiDN: pismo oczywiście stanowiło uzupełnienie apelacji, gdyż pismo nadane 27 stycznia 2016 r. było po prostu obarczone brakami formalnymi w postaci braku podpisu powoda, a także nie załączono odpisów dla pozostałych uczestników postępowania. Apelacja obarczona była błędami, aczkolwiek sama w sobie została złożona w prawidłowym terminie — zarazem kodeks postępowania cywilnego „nie określa sposobu sporządzenia pisma a chwila złożenia jest moment rzeczywistego przesłania wiadomości, który jest odzwierciedlony u odbiorcy w odpowiednim programie pocztowym. System automatycznie i wystarczająco precyzyjnie informuje o dacie wpływu, zatem nie ma potrzeby „przybijania prezentaty” (to cytat z uzasadnienia postanowienia, nie wiem na ile wiernie sąd cytował zażalenie).
Zażalenie zostało oczywiście oddalone. Wysłanie apelacji przy pomocy poczty elektronicznej jest nieprawidłowe, zatem nie można mówić o tym, iżby apelacja została miała datę 27 stycznia 2016 r. Zgodnie bowiem z art. 125 par. 2(1) kpc (który akurat jest w fazie pewnych zmian, zatem odnosimy się oczywiście do stanu prawnego sprzed 1 lipca 2016 r.) pisma procesowe mogą mieć postać papierową lub elektroniczną — ale tą drugą tylko wówczas gdy ustawodawca na to zezwolił (zrównując ich skuteczność z formą papierową).
Skoro więc żaden z przepisów kpc nie mówi o wysyłaniu apelacji listelem — przesłanie pliku na adres punktu informacyjnego (sic!) sądu jest bezskuteczne procesowo.
Sumarycznie oznacza to, że apelacja upada — zaś dwójka pozwanych dostaje od Ministerstwa Kultury (czyli płaci Pan, Pani, społeczeństwo) po 3,6 tys. złotych tytułem postępowania zażaleniowego — czyli już wiemy dlaczego minister Zbigniew Ziobro tak bardzo nie lubi nowych stawek radców prawnych i adwokatów…
PS przesłałem do sądu dwa pytania dotyczące sprawy: (i) czy MKiDN był reprezentowany przez profesjonalnego pełnomocnika? (ii) a jeśli nie, to kto podpisał się pod tym wszystkim?