Wybaczcie, że dopiero dzień po kolejnej okrągłej rocznicy bitwy pod Grunwaldem pojawia się recenzja kolejnego napitku na lato… ale przecież nie dość, że Templariusze pod Grunwald szans dotrzeć nie mieli, a poza tym wino Templářské sklepy Čejkovice Muškát moravský 2015 — bo o nim tu mowa — podchodzi z kraju Husa.
Najemnik Žižka wsparł naszych w walce z rycerzami Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, mnie zaś naszło — jeszcze przed przymknięciem granic i przy okazji wyskoku do śląskiego Davos — wesprzeć barek kilkoma zacnymi butelczynami.
Na pierwszy rzut — troszkę w nawiązaniu do rozważań o poszukiwaniu Świętego Graala wina białego wytrawnego — poszło wino… półwytrawne. Można powiedzieć: no risk, no fun — ale w przypadku morawskiego muskatu od Templariuszy ryzyko się opłaciło, bo przyjemność była przednia.
Templářské sklepy Čejkovice Muškát moravský to wino półwytrawne we właściwym (o ile się nie mylę) słowa tego znaczeniu: nie jest kwaśne i ciężkie, ale też i nie atakuje wściekłą słodyczą. Zaczęliśmy je z truskawkowymi pierogami (!) kończyłem przy biografii Buonapartego — świetnie sprawdza się jako miłe uwieńczenie miłego dnia. Koneserzy pewnie spuszczą nos na kwintę, ale powiedzmy sobie szczerze: gdyby tylko koneserzy pijali wino, to winnice prędko by popłynęły.
Tę butelkę kupiłem w czeskim sklepie Penny Markt za blisko 100 koron. Aż żal trzewia ściska, że tam potrafią wyrabiać tak smaczne lokalne wina rekreacyjne w takich cenach… no ale cóż, muszę pamiętać, że w góry, w góry miły bracie, tam przygoda czeka na cię — a nagrodę za trud można sobie wybrać samemu.