Dość kuriozalny spór opisuje NYT: właściciel obrazu pozwał malarza żądając uznania przez sąd, że twórca jest autorem dzieła — bo malarz uparcie zaprzecza autorstwa… (Peter Doig Says He Didn’t Paint This. Now He Has to Prove It)
Rzecz rozchodzi się o obraz szkockiego malarza o nazwisku Peter Doig, którego pozwał właściciel obrazu pędzla malarza… no właśnie: prace Doiga sprzedają się po nie mniej niż $10 mln, toteż właściciel obrazu pędzla rzekomo Doiga (oraz jego marszant) żądają pięć milionów odszkodowania oraz sądowego stwierdzenia autentyczności pracy.
Niefart polega na tym, że obraz miał powstać jakieś cztery dekady temu, gdy nastoletniemu Doigowi zdarzało się pracować po LSD, jednak mimo tego, że dzieło mu się podoba — nie przyznaje się do jego autorstwa. Powód (emerytowany pracownik poprawczaka, gdzie malarz miał popełnić utwór, powołuje się na „dziurę w życiorysie” artysty) dowodzi, że właśnie tam kupił obraz od chłopaka podpisującego się jako Peter Doige — jednak Peter Doig zaprzecza, by w ogóle spędził czas w tamtejszym odosobnieniu, no i nie jest Peterem Doige…
Od tamtego czasu obraz wisiał na ścianie w domu jego właściciela, aż 5 lat temu został dostrzeżony przez jednego z gości — wizja cudownego przepoczwarzenia się stu dolarów w co najmniej dziesięć milionów przemówiła do wyobraźni szczęśliwca… tyle, że Doig zaprzecza: nigdy nie był Peterem Doige (ten miał umrzeć w 2012 r.), nigdy nie był w poprawczaku, nigdy nie był w tamtym rejonie Kanady, w wieku 17 lat nie malował w tej technice.
Za uwzględnieniem powództwa przemawia podobieństwo obrazu do późniejszych dzieł malarza (reprodukcja do obejrzenia na stronie NYT, ponoć wszystkie dowody są pokazane na YT) — przeciwko słowa twórcy, który za twórcę się nie uważa…