Jak już zostało pokazane: psy i cykliści nie mają łatwego życia w Szczawnicy — ale jak zakaz wejścia psów na miejski deptak przy Grajcarku przekłada się na możliwość atrakcyjnego spędzenia wakacji z czworonogiem w Pieninach?
Będzie krótko i treściwie: jest kiepsko ale nietragicznie. Jest o tyle rozsądnie, że na stronie internetowej Pienińskiego Parku Narodowego nie owija się w bawełnę — „W PPN nie ma miejsc wyznaczonych w planie ochrony, do których można wprowadzać psy. Zakaz wprowadzania psów ujęty jest również w punkcie 13 regulaminu dla turystów dostępnym na stronie internetowej parku.”
W konsekwencji oznacza to, że nie dla nas wszystkie Trzy Korony i inne szlaki między Czorsztynem a Szczawnicą…
…ale to nie oznacza, że z psem nie da się w Pieninach połazić. Można i to całkiem nieźle — a to dzięki temu, że Małe Pieniny są poza obszarem PPN — a moje propozycje to:
- wycieczka grzbietem Małych Pienin od Szczawnicy do Wysokiej (samą Wysoką można sobie chyba darować… mówię chyba, bo z racji sporej ilości ludzi i niefajnych schodków podarowałem sobie drapanie się tam z psem);
- wycieczka z post-łemkowskiej wsi Jaworki przez wąwóz Homole (hmm jeśli chcecie pozwiedzać fajne wąwozy, to zdecydowanie warto wybrać się np. w Broumovské stěny) — i później przez przełęcz Rozdziela aż do przełęczy Obidza (tu właściwie wbijamy się w Beskid Sądecki);
- krótka acz bardzo atrakcyjna przechadzka Drogą Pienińską — ze słowackiego Czerwonego Klasztoru aż do granicy.
No właśnie: czy to nie cud, że na Słowacji pies w parku narodowym — tak w TANAP-ie, jak w PIENAP-ie — przyrodzie nie szkodzi?! Mnie takie paradoksy zawsze rozśmieszają, no ale cóż: dzięki temu mogliśmy przejść się wzdłuż przełomu Dunajca aż dwa razy (do granicy RP i nazad), przejazd przez słowacką część Spiszu spożytkowując na zaopatrzenie się w asortymenty, których recenzja na łamach Czasopisma Lege Artis już wkrótce.
Ze wsparciem Słowaków czy bez, Pieniny są naprawdę warte odwiedzenia — nawet jeśli fuks (i brak paszportu) zmusi nas do błąkania się po Małych Pieninach (nb. ciekawe, że te Małe są wyższe niż te Właściwe). Pewnego rodzaju minusem dla przewodnika psa będzie znikoma ilość wody w górnych partiach gór — kto ma psa o wadze 30+ kg dobrze wie ile to-to potrafi wyżłopać podczas kilkugodzinnej wędrówki przy 30 st. upale — no ale nie ma to tamto.
Ze swojej strony szczerze mogę polecić wypad w Pieniny każdemu przewodnikowi psa — weekendowy bezwarunkowo, zaś wakacyjny wyłącznie ze względu na to, że zaraz po przekroczeniu granicy hulaj dusza… W dodatku los chciał, że Pieniny położone są bardzo ale to bardzo rozwojowo: tu Gorce, tam Tatry, dwa kroki w Popradzki Park Krajobrazowy — a przecież obok Magura Spiska…
To były świetne dwa tygodnie: genialne widoki, niezłe wędrówki, pies zmachany jak się patrzy, przy okazji obadałem, że Smädný mních to już nie to samo — w ogóle chyba słowackie piwowarstwo cofnęło się w rozwoju (polskie chciałoby umrzeć, ale niektórzy mu nie pozwalają umrzeć — i dobrze).