Taki już mój los, że jak biorę się za czytanie to wybieram książki grube — i zwykle dwie naraz (a przetykam je lekturą innych rzeczy, na przykład niedzielnego wydania NYT) — toteż i recenzja ciekawych pozycji ukazuje się na łamach Czasopisma Lege Artis rzadziej niżbym chciał.
Bez owijania w bawełnę: dziś chciałbym zachęcić P.T. Czytelników do zainteresowania się książką „Zdarzyło się”, której autorem jest Włodzimierz Kalicki. Bo zawsze warto czytać książki historyczne — a jeśli ktoś ma odrzut od książek bardzo-bardzo historycznych, to może warto zacząć od historii spisanej przez inżyniera cybernetyka po Politechnice Wrocławskiej?
Cytując nieco komunikat prasowy o wydaniu książki — cóż, czasem notki prasowe nie kłamią — autor „przez lata tworzył swoją prywatną kronikę dziejów świata, wyszukując na przestrzeni stuleci, a nawet tysiącleci wydarzenia interesujące, przełomowe i dramatyczne — i opisując je tak, jak nikt przed nim tego nie zrobił. Autor tej przedziwnej kroniki wykreował nieistniejący dotychczas gatunek literacki: krótki, gorący reportaż z przeszłości — barwny jak kalejdoskop, wciągający jak kryminał w odcinkach”.
Tak, to prawda, a prawdę tę pamiętam jeszcze z łamów reporterskich magazynów „Gazety Wyborczej”, w której seria felietonów ukazywała się na bieżąco, co tydzień.
Pomysł na opowieść nie jest niby taki trudny: każdego dnia znaleźć jakiś dzień w historii (odpowiadający datą) i opisać znaczący epizod w taki sposób jakby było się tego świadkiem. Nie wiem na ile w tym wszystkim górę wzięła licencia poetica (99,88% zdarzeń miało miejsce w czasach przed wszechobecnymi filmikami, zatem którędy szedł Piotr Wysocki w listopadzie 1830 r. i jak piłsudczycy zwijali do Brześcia nie możemy wiedzieć aż tak dokładnie) — ale nawet jeśli mamy tu do czynienia ze „skażeniem Kapuścińskiego”, to ja się na to jak najbardziej piszę.
Dla mnie idealna książka wakacyjna — limit kryminałów wyczerpałem rok temu — natomiast myślę, że „Zdarzyło się” śmiało można polecić także tym, którzy z niechęcią myślą o książkach historycznych. Tu jest krótko, konkretnie, wartko, bez zbytecznych szczegółów i detali.
PS 18 września u Kalickiego to piątek 18 września 1970 r. — czyli „W czerwonym winie”. No to gramy, nie gadamy: