W kolejnym odcinku z serii: masz psa, więc masz prawo wiedzieć jakie masz obowiązki — przyczynek do dyskusji jak to bywa, że raczej błędna ocena stanu faktycznego nie stoi na przeszkodzie sensownym konkluzjom — a wynik idzie w świat (byle nie był powielany w części uzasadnienia).
wyrok Sądu Najwyższego z 12 sierpnia 1999 r. (I CKN 1232/98)
Przepis 431 § 1 kc kreuje odpowiedzialność na zasadzie domniemania winy w nadzorze. Jest to wprawdzie domniemanie wzruszalne, wszakże jego obalenie jest utrudnione.
Sprawa dotyczyła odpowiedzialności za nogę złamaną podczas ucieczki przed psami. Powód (budowlaniec, który miał u pozwanego wykonywać prace) wiedział, że u pozwanego na posesji są trzy psy — zwykle w kojcu, ale czasem biegają po podwórku. Pewnego dnia powód przyjechał rano, ale już pod nieobecność pozwanego — i wszedł na podwórko… aż zobaczył psa leżącego przy kojcu, więc zaczął uciekać (chociaż nie wiedział czy pies go w ogóle goni), a przeskakując przez płot złamał sobie nogę. Pomocy udzielili mu sąsiedzi, którzy żadnych psów nie widzieli.
Poszkodowany wystąpił z roszczeniem o zapłatę 15 tys. złotych za złamanie nogi, jednak sąd prawomocnie oddalił powództwo. Raz, że powód wiedział, że w obejściu u pozwanego są psy; dwa, że pozwany uprzedzał powoda, żeby nie wchodził na podwórko pod nieobecność domowników; trzy, że zachowanie powoda było nieracjonalne — próbował przeskoczyć przez płot, chociaż obok miał furtkę.
art. 431 par. 1 kc
Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
Sprawa trafiła do SN, który przypomniał, że wynikająca z art. 431 kc odpowiedzialność za zwierzę opiera się na domniemaniu winy w nadzorze. Obalenie tego domniemania nie może jednak opierać się na ocenie zachowań poszkodowanego (miał nie wchodzić, po co skakał) — to ten „kto zwierzę chowa” powinien wykazać okoliczności przemawiające, iż jego nadzór nad psami był staranny.
Tymczasem nie dość, że na płocie nie było tabliczki ostrzegającej przed psami, to sam pozwany przyznał, że psy mogły opuścić kojec — co oznacza, że być może jego kontrola nad zwierzakami była słaba, a przecież odpowiedzialność za brak nadzoru nad psem można wykluczyć wyłącznie właśnie poprzez wykazanie braku winy w nadzorze — zaś nad tymi okolicznościami sprawy sądy niższych instancji w ogóle się nie pochyliły.
Stąd wyrok został uchylony, a sprawa wróciła do oceny do II instancji — z nie wiem jakim finalnym rezultatem.
Dlaczego uważam, że Sąd Najwyższy w tej sprawie wadliwie odniósł się do stanu faktycznego? Ano z trzech podstawowych przyczyn: po pierwsze chyba wyraźny, bezpośredni komunikat „nie wchodź na podwórko, jeśli mnie nie widzisz” jest lepszy niż tabliczka „UWAGA ZŁY PIES”. Po drugie skoro psy nie wydostały się poza ogrodzenie, to niewątpliwie właściciel nie zaniedbał obowiązków w nadzorze nad nimi (jeśli tak, to nawet tabliczka ostrzegawcza, którą też można zignorować, nic nie zmienia). Po trzecie zwróćcie uwagę, że pies wyrządził szkodę, bo leżał sobie i patrzył — nie wiem jak w tym przypadku ma wyglądać nadzór nad zwierzęciem… Ma nie leżeć? Nie patrzeć? Stać się niewidzialnym?