Zanim dojdziemy do dronów — tj. zanim sprawy o wlatywanie dronami gdzie popadnie trafią do sądów — musimy przejść przez niższy szczebel ewolucji technologicznej, czyli przydomowy monitoring. Dziś zatem bierzemy na tapetę stare dobre pytanie: czy prywatny monitoring założony na swojej nieruchomości, który mniej lub bardziej rejestruje obraz z posesji sąsiadów, może zostać zakwalifikowany jako naruszenie prawa do wizerunku i prywatności tych sąsiadów? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 17 sierpnia 2016 r., sygn. akt VI ACa 839/15).
Sprawy wyglądały następująco: sąsiad zamieszkujący połowę bliźniaka zamontował monitoring. Kamery skierowane były na jego budynek i działkę, częściowo rejestrowały obraz z posesji sąsiada. Monitoring nie miał charakteru ciągłego, włączał się po wykryciu ruchu.
Monitoring nie spodobał się właścicielom drugiej połówki domu. Sąsiedzi prosili o zaprzestanie rejestracji obrazu dotyczącego ich terenu, ten jednak odmówił, wskazując na chęć zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa. Sąsiedzi nie odpuścili, wezwali policję, która oceniła, że monitoring nie jest nielegalny — policjanci zobaczyli testowy film, na którym sąsiadka przerzuca śmieci przez płot. Później zainstalowali lusterka, które odbijały światło w obiektyw — w ramach retorsji sąsiad-kamerzysta złożył zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia z art. 107 kodeksu wykroczeń, ale obwiniony został uniewinniony.
Toteż nie dziwi, że finalnie powództwo o ochronę dóbr osobistych trafiło do sądu. Niezadowoleni sąsiedzi wystąpili o zakazanie pozwanym rejestracji obrazu ich budynku i posesji oraz wizerunku powodów i ich gości oraz 10 tys. złotych zadośćuczynienia.
Sąd I instancji roszczenia oddalił w całości: powodowie nie sprecyzowali jakie dobra osobiste zostały naruszone i nie wykazali owego naruszenia (nie udowodnili także w jaki sposób ustawione są kamery monitoringu). Działania pozwanego nie były bezprawne — raz, że skoro była interwencja policji, która nie stwierdziła naruszenia prawa, to miał on prawo przypuszczać, że wszystko jest OK, poza tym monitoring miał na celu podniesienie poziomu bezpieczeństwa (co jest działaniem zgodnym z prawem), zaś nagrania nie posłużyły do nękania sąsiadów. Nie ma przy tym przepisów regulujących kwestie prywatnego monitoringu, zatem nie doszło ani do naruszenia prawa do wizerunku, ani prawa do prywatności sąsiadów.
Diametralnie inną ocenę przedstawił sąd II instancji. Uwzględniając apelację powoda podkreślono, że wykazano, iż kamery były częściowo ustawione w taki sposób, że rejestrowały obraz z posesji sąsiadów, a także ich wizerunek. Obraz był rejestrowany i transmitowany na monitor w domu pozwanego, gdzie widziały go — w tym także postaci sąsiadów — osoby postronne.
W sytuacji gdy kamery, cały czas i to od wielu lat, rejestrowały aktywność powodów na ich nieruchomości (ich życie prywatne), to niewątpliwie doszło, do naruszenia prawa do prywatności, a także prawa do wizerunku powodów. Przy czym należy zaznaczyć, że już samo utrwalenie wizerunku osoby bez jej zgody, jest już naruszeniem w płaszczyźnie art. 23 kc i 24 kc natomiast rozpowszechnianie można rozważać również dodatkowo w płaszczyźnie dalszych przepisów (np. prawa autorskiego).
Skoro zatem pozwany wizerunek powodów rejestrował, utrwalał i przechowywał — a nawet odtwarzał sąsiadom w ramach życia towarzyskiego — co powodowało to u powodów świadomość, że nie można czuć się we własnym ogródku swobodnie, w nieformalnym stroju, a nawet prowadzenie nieskrępowanego życia towarzyskiego — to niewątpliwie doszło do naruszenia prawa do wizerunku oraz prawa do prywatności.
Równocześnie pozwany nie wykazał okoliczności wskazujących, iżby zamontowanie monitoringu było zgodne z prawem: po pierwsze okazało się, że monitoring pojawił się przed wzniesieniem ogrodzenia (a jak ktoś dba o swoje bezpieczeństwo to najsamprzód stawia płot), poza tym powód zeznawał, że niebezpiecznie jest na ulicy — ale śledził obraz podwórka, w dodatku ustawiając kamerę w taki sposób, że obserwował także posesję sąsiadującą.
Stąd też finalnie roszczenie zostało uwzględnione: sąd zakazał rejestrowania obrazu budynku i posesji oraz wizerunku powoda i innych osób przebywających u sąsiadów. Nadto zasądzono 5 tys. złotych zadośćuczynienia za naruszenie prywatności i wizerunku — a to dlatego, że przez łącznie 7 lat powód musiał cierpieć dyskomfort w korzystaniu z własnego podwórka: ograniczyć aktywność, dbać o strój, podejmować tam gości i prowadzić życie rodzinne, czytać korespondencji (bo już zarejestrowanie logo nadawcy mogłoby naruszać prywatność adresata). Pozwany działał świadomie i uporczywie, zdawał sobie sprawę ze skutków naruszeń, nie poszedł na żaden kompromis nawet w toku procesu — zatem jego winę można zakwalifikować jako umyślną, co uzasadnia zasądzenie odszkodowania (por. „Bezprawne naruszenie dóbr osobistych — zadośćuczynienie tylko przy naruszeniu zawinionym”).
Całkiem na marginesie: początkowo po stronie powodowej było małżeństwo, jednak apelacja żony została odrzucona — stąd prawomocny wyrok dotyczy tylko osoby męża (oraz ich części budynku i podwórka). Ot takie proceduralne paradoksy.