„Oto dwie przyczyny, dla których dopinguję ministra Ziobro w jego zamysłach zmiany polskiego sądownictwa. Proszę wygodnie usiąść i się nie śmiać — rzeczy nadają się do „Ekspresu reporterów”.” — „Dwa sądy, dwa światy”, historycznie pierwszy tekst na Lege Artis (17 listopada 2006 r.)
Uwielbiam celebrę, rauty, kwiaty, przemówienia, rąsia-buzia-klapa-goździk… Chociaż nie wiem czy z okazji dzisiejszego jubileuszu (to jest właśnie ta przetrwana dekada) — tak, właśnie w chwili kiedy ten tekst pojawia się w serwisie, mija 10 lat od ukazania się pierwszego wpisu pod marką „Lege Artis” — dostanę choćby kwiaty z Ministerstwa Sprawiedliwości (nie mówiąc już o jakimś medalu).
Nie będę przypominał szczegółów ni wypominał detali — z racji tego, że na Czasopiśmie Lege Artis wychowały się już dwa cykle studiów prawniczych (!), co młodsi P.T. Czytelnicy mogą mieć pewne zaburzenia czaso-przestrzeni — jednak zatem zamiast duszoszczipatielnych opowiastek, garść niejasnych pomysłów, niesprecyzowanych planów i pewnie niespełnionych zamierzeń na przyszłość (w punktach):
- niezależnie od tego co o tym myślą P.T. Czytelnicy rubryka „na weekend” zostaje jako integralna część Czasopisma Lege Artis; biłem się jakiś czas z myślami, bo niby do poważnego prawniczego pisania nie pasują opowiastki o górach i psach — ale wyszło mi, że nic tak nie pasuje do mniej poważnego prawniczego pisania jak rozluźniające opowiastki o psie w górach;
- proszę się nie obawiać sporadycznie pojawiających się treści wideo: jestem i będę człowiekiem słowa pisanego, sam nie cierpię i unikam blogów z gadającymi głowami — zatem nie lękajcie się (lub nie liczcie) — filmików zasadniczo tu nie będzie, przynajmniej dopóki coś nie pourywa mi palców;
- przyszłość rysuje się w barwach różowych jeśli nie pastelowych: mogę uchylić rąbka tajemnicy, że od blisko 3 miesięcy tworzę dla Was pół-profesjonalnie, tj. życiowym przyjemnościom poświęcam dodatkowe 3/5 tygodnia; za mało, żeby rzucić tytułem Rzucił pracę w korporacji, żeby pisać bloga — ale właśnie dzięki takim małym kroczkom jesteśmy coraz bliżej tego co można nazwać yin & yang;
- a najważniejsze: dawno mi się tak nie chciało, jak chce mi się ostatnio, zatem wszystko wskazuje na to, że sił powinno starczyć na kolejne 10 lat, a jeśli wytrwam w założeniu, że Czasopismo Lege Artis ma być moim funduszem emerytalnym — to będę Was bawił ucząc (i uczył bawiąc) przynajmniej do 2036 roku.
No tak, okazjonalne przemówienia zawsze mi słabo wychodziły, zatem wyszło jak wyszło; mam nadzieję, że chociaż codzienna obróbka jest przez P.T. Czytelników lepiej odbierana.