Tytuł prawie jak z filmu Tima Burtona, ale dzisiejsza omówka odnosi się do ciekawego przypadku: czy dopuszczalna jest sprzedaż roszczeń reprywatyzacyjnych dokonana przez pełnomocnika — w dodatku po śmierci mocodawcy — gdzie nabywcą jest ów pełnomocnik? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 11 grudnia 2015 r., sygn. akt VI ACa 120/15).
Spadkobiercy zmarłego mężczyzny wystąpili o stwierdzenie nieważności umowy sprzedaży praw i roszczeń do nieruchomości wynikających z dekretu warszawskiego z 1945 r. Problem powstał na tle pełnomocnictwa udzielonego przez obywatela polskiego mieszkającego w Izraelu obejmującego m.in. upoważnienie do zarządu majątkiem spadkowym i rozporządzania prawami spadkowymi po kilku nieżyjących osobach, którym przysługiwały prawa do utraconych nieruchomości.
Zgodnie z treścią udzielonego upoważnienia pełnomocniczka mogła być drugą stroną czynności podejmowanych w imieniu mężczyzny, nie było też zastrzeżenia o jego niewygaśnięciu z chwilą śmierci mocodawcy (w toku procesu okazało się, że kobieta ma też drugie, niewygasające upoważnienie).
Na podstawie tego pełnomocnictwa pełnomocniczka zawarła w imieniu mocodawcy — lecz po jego śmierci — umowę, na podstawie której sama nabyła od zmarłego prawa i roszczenia dotyczące reprywatyzacji przedwojennych nieruchomości (i do dwóch spółek). To wszystko zostało wycenione na 450 tys. złotych, przy czym działając w imieniu zbywcy pełnomocniczka oświadczyła, że mężczyzna otrzymał całą kwotę przed zawarciem umowy. Umowa zbycia praw została zawarta przed notariuszem, jednak kobieta nie poinformowała rejenta o śmierci zbywcy.
art. 101 kc
§ 1. Pełnomocnictwo może być w każdym czasie odwołane, chyba że mocodawca zrzekł się odwołania pełnomocnictwa z przyczyn uzasadnionych treścią stosunku prawnego będącego podstawą pełnomocnictwa.
§ 2. Umocowanie wygasa ze śmiercią mocodawcy lub pełnomocnika, chyba że w pełnomocnictwie inaczej zastrzeżono z przyczyn uzasadnionych treścią stosunku prawnego będącego podstawą pełnomocnictwa.
Sąd prawomocnie stwierdził nieważność umowy sprzedaży roszczeń reprywatyzacyjnych. Zgodnie z art. 101 par. 2 kc śmierć mocodawcy skutkuje wygaśnięciem pełnomocnictwa. Umocowanie może trwać wyłącznie jeśli nadal istnieje stosunek prawny będący podstawą udzielenia pełnomocnictwa, czyli jeśli prawa i obowiązki mocodawcy nie wygasają wraz z jego śmiercią. W praktyce najczęściej przyjmuje się, że przyczyną taką może być ochrona interesu spadkobierców (np. w zakresie nieprzerwanego prowadzenia spraw zmarłego). Przepis nie daje jednak uprawnienia do działania w imieniu mocodawcy po jego śmierci.
Niewygaśnięcie pełnomocnictwa na skutek śmierci mocodawcy, wobec spełnienia przez nie warunków wynikających z art. 101 par. 2 kc nie oznacza, że przepis ten przedłuża zdolność prawną mocodawcy i przyznaje mu ją także po śmierci, pozwalając pełnomocnikowi działać w sytuacjach określonych w tym przepisie w jego imieniu i za skutkiem dla niego. Znaczenie tego przepisu wyraża się jedynie w tym, że w określonych w nim sytuacjach pełnomocnik może działać w imieniu spadkobierców zmarłego mocodawcy.
Skoro więc pozwana zawarła umowę sprzedaży w imieniu i na rzecz zmarłego, w dodatku będąc drugą stroną transakcji, to czynność taka jest nieważna (art. 58 par. 1 kc). Nie ma możliwości potwierdzenia czynności prawnej przez mocodawcę (art. 103 kc), ponieważ ten nie żyje, a w chwili śmierci każdy człowiek traci zdolność prawną (art. 8 par. 1 kc).
W apelacji nabywczyni roszczeń reprywatyzacyjnych powoływała się także na przysługującą jej ochronę jako kontrahentki działającej w dobrej wierze (art. 105 kc) — bo nie wiedziała o śmierci i wygaśnięciu umocowania. Jednakże zastosowanie przepisu wymaga nie tylko dobrej wiary kontrahenta dokonującego czynności prawnej z pełnomocnikiem — wymagane jest wykazanie, że nie można było się z łatwością dowiedzieć o wygaśnięciu pełnomocnictwa. Skoro jednak mowa jest o czynności, w której kontrahentka była równocześnie pełnomocniczką, a więc osobą o szczególnym zaufaniu — a w dodatku na kilka tygodni przed śmiercią mężczyzna dzwonił do niej z Izraela i poinformował o swej chorobie — to twierdzenia, iż kobieta nie miała pojęcia o śmierci mocodawcy są niewiarygodne.
Od siebie mogę dodać, że oczywiście nie rozumiem obecnej krytyki reprywatyzacji. Niezależnie od tego czy mienie zostało bezprawnie odebrane przez nazistów czy przez komunistów, nieruchomości powinny być zwrócone pierwotnym właścicielom (lub ich spadkobiercom). Tego wymaga sprawiedliwość.
Generalnie nie widzę też niczego zdrożnego w tym, że uprawniony woli szybkie pieniądze do ręki, niż wieloletnie procesy o niepewnym finiszu.
Natomiast jeśli ma to przyjąć postać grab zagrabliennoje — jak w przypadku odkupienia za grosze, dla siebie od samego siebie — od zmarłego pełnomocnika — to faktycznie coś tu nie gra.