Zdaję sobie sprawę z tego, że mawiają, że Boże Narodzenie to czas na białe wino — oportunizm powinien mi podpowiedzieć, że warto było, choćby kilka dni przed Wilią, poświęcić dwie dyszki i podzielić się wrażeniami z konsumpcji — ale cóż poradzę, że białym winem nie poprawisz sobie cholesterolu?
Stąd dziś kolejna recenzja wina wytrawnego czerwonego — a zatem czas na madziarskie Kajmád Szekszárdi Cabernet Sauvignon 2012.
No i cóż, bez owijania w bawełnę: konkluzje, którymi podzieliłem się w niedawnym felietonie o winie Ribera del Duero Hachón, są jakże adekwatne i w tym przypadku. Po odkorkowaniu wino jest mocne, ma intensywny alkoholowy posmak i aromat — znów czuć te 14%. O tyle dziwne, że na etykiecie dumny rocznik 2012, czyli nie można winu zarzucać młodości, jednak nie da się ukryć, że nieco nieprzyjemna nadkwasota przemija po 2-3 dniach oddychania…
Reasumując: to przyjemne kupione w Lidlu za 27,99 złotych wino jak najbardziej nadaje się pod dzisiejsze przystołowe rozważania o marności rzeczy świata tego, ale pełen komfort uzyskacie jeśli nie zapomnieliście otworzyć butelki przedwczoraj rano.