Ciekawe: gdybym chciał oceniać ważkość tego co tu robię, czy powinienem oceniać to liczbą pretensji i wezwań do zaprzestania? Jeśli tak to słabo, bo właściwie od serialu pt. Authalia chyba nikt już nie pisze, nie żąda, nie zapowiada.
Jak jednak mierzyć zatem ważkość — jeśli wezwanie jest kulą w płot?

Oto otrzymałem dziś podpisane przez adwokata (nazwisko do wiadomości redakcji) wezwanie do zaprzestania naruszenia dóbr osobowych (dobrego imienia, czci i wizerunku) jego klienta (nazwisko do wiadomości redakcji).
Poszło o to, że w jednym z moich tekstów linkuję do portalu, w którym wprawdzie pisze się o tym samym — ale traf chce, że artykuł w portalu zilustrowany jest zdjęciem, na którym pokazany jest ów klient.
Tekst mówi o zatrzymaniu osób podejrzanych o pewne przestępstwa — traf chciał, że klient tego samego dnia chyba też został zatrzymany, stąd dość wymowne ujęcie: prowadzony przez policjantów, dłonie splecione z przodu (chyba skuty), czarny pasek na oczach. Adwokat pisze, że wcale nie był zatrzymany do tej sprawy, zatem „sfotografowany przypadkowo” i „w wyniku pomyłki reporterów” — jego podobizna trafiła na łamy prasy w zupełnie innym kontekście. W tekście nie ma nazwiska tego człowieka, a zdjęcie, jak to zdjęcie — szczupły łysiejący gość w czarnej (chyba ortalionowej) kurtce, pod kurtką sweter.
Dla objaśnienia logika jest następująca: fotoreporter przypadkowo sfotografował nie tę co trzeba osobę doprowadzaną do sądu — fotoedytor nałożył na twarz czarny pasek — redaktor w portalu puścił to w tekście o innej sprawie — ja podlinkowałem ten tekst.
A ponieważ klient „jest osobą powszechnie znaną, ponieważ prowadzi działalność gospodarczą w [tej miejscowości] i z jego usług korzystają klienci z terenu całej Polski” (to jest akurat niemożliwe, w myśl informacji w CEIDG rzekomo pokrzywdzony prowadzi działalność gospodarczą wyłącznie w zakresie PKD 45.20.Z — siłą rzeczy to nie jest branża „ogólnopolska”) — w dodatku nadal ma ten sam sweter, który miał wówczas (do wezwania dołączony jest wydruk zdjęcia, na zdjęciu mężczyzna w kurtce chyba skórzanej i swetrze) — to „Mocodawca czuje się ogromnie poniżony i upokorzony” przez moją publikację.
Jeszcze raz: zdjęcie człowieka z czarnym paskiem na oczach — opublikowane w dużym portalu — linkuję do tamtego tekstu — oczywiście ani w portalu, ani u mnie nie pada żadne nazwisko — mój link narusza dobra osobiste — zaś fakt, że publikacja ma miejsce w internecie sprawia, że „naruszenie dóbr osobistych jest jeszcze bardziej dolegliwe”.
Co w związku z tym? Oczywiście dwie rzeczy: po pierwsze zaprzestać „publikacji wizerunku”. Wizerunku, którego nigdy nie rozpowszechniałem, ale linkować — niezależnie od tego co uczynił ów człowiek, że był doprowadzany przez policję do sądu, taki link nie jest dla mnie kluczowy (niezależnie od tego czy krzywdzące dlań mogłoby być powiązanie z opisywanym tematem — zaprzestałem.
Po drugie: zapłacić 20 tys. złotych „wraz z należnymi odsetkami ustawowymi za opóźnienie”, a to w terminie 14 dni od daty niniejszego wezwania.
Co ja o tym wszystkim myślę? Będzie w punktach:
- w tamtym portalu nie doszło do rozpowszechnienia wizerunku — zdjęcie doprowadzanego przez policję ma czarny pasek na oczach;
- sweter (a może i kurtka) to nie wizerunek — owszem, w orzecznictwie mówi się, że cechy charakterystyczne jednostki mogą wynikać z jej stroju, przy czym ten strój musi być… charakterystyczny. Nadal nosić ten sam sweter to za mało;
- czy podlinkowanie tekstu, w którym — niechby i doszło do rozpowszechnienia wizerunku — jest rozpowszechnieniem wizerunku? to jest akurat pytanie mocno retoryczne;
- czy zatem odnośnik do tekstu, w którym nie doszło do rozpowszechnienia wizerunku — może naruszać prawa do tego wizerunku (a także do czci i dobrego imienia)? to także pytanie retoryczne;
- naruszenie dobrego imienia wymaga… owego imienia. Niezależnie od tego czy tamten portal puścił zdjęcie przez omyłkę, nazwisko klienta nie pojawia się ani u nich, ani u mnie. Nie można naruszyć dobrego imienia osoby, która nie jest w żaden sposób w materiale prasowym wzmiankowana (a co najwyżej po swetrze i posturze mogą poznać ją znajomi);
- czy za takie nie-naruszenie nie-wizerunku można żądać 20 tys. złotych? owszem, można, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami: zadośćuczynienie z art. 448 kc wymaga wykazania winy, podobnie zresztą art. 83 w zw. z art. 78 ust. 1 pr.aut. — resztę można sobie dośpiewać;
- co z tymi odsetkami? 20 tys. złotych brzmi fajnie, ale jak mam policzyć „odsetki ustawowe za opóźnienie” — wezwanie ma datę 2 grudnia 2016 r., doręczonego zostało dziś (poleconym nie-ZPO) — czy już jestem w zwłoce, czy jednak będę dopiero przed samą Wigilią?
O rozwoju wypadków rzecz jasna będę informował. Ponoć ma być pozew, wówczas będę informował ze szczegółami.