Z góry przyznam, że nie wiem czy ciekawe są biografie ludzi dobrych, po prostu raczej takich nie czytam, obawiając się, że dobro jest nudne. Natomiast Hitler, Stalin, Mussolini… wychodząc z tego samego założenia, dla którego brukowce świetnie się sprzedają jeśli mają goliznę lub wypadek na okładce — dziś biorę się za recenzję książki „Himmler. Buchalter śmierci” (autor Peter Longerich).
Na początek istotne założenie: biografia drugiej lewej ręki Hitlera (tak nazywam sobie Himmlera po lekturze tej książki; pierwszą prawą ręką byli na pewno Hess i Bormann, za nimi Goebbels; pierwszą lewą Goering) nie jest tak fascynująca jak życiorys samego Führera — ale też i po lekturze książki można zadać dobre pytanie: jakimż to zrządzeniem losu osoba pokroju Heinricha Himmlera mogła dojść tak daleko w strukturach hitlerowskich Niemiec? Nawet nie trzeba pamiętać przedwojennych dowcipów o aryjskich Teutonach, którzy są blondynami jak Hitler, szczupłymi jak Goering i wysokimi jak Goebbels — jak się okazuje Heinrich Himmler tak naprawdę nigdy nie odznaczał się niczym szczególnym…
Co zatem złożyło się na to, że ten nieśmiały, opóźniony w rozwoju społecznym, słaby fizycznie, długo i silnie związany z rodzicami, mający olbrzymie problemy w relacjach z kobietami — przez to wszystko wścibski do końca (stąd „rozkaz małżeński” określający parametry żon SS-manów) — nieudacznik z dobrego domu, który cały czas miał kompleksy związane z mizerną posturą oraz brakiem doświadczenia wojennego, który ukończył studia rolnicze, ale nie mógł znaleźć żadnej sensownej roboty (dopóki nie zaczął pracować dla NSDAP — a dokładnie dla Gregora Strassera) — wspiął się w nazistowskiej strukturze władzy aż tak wysoko?
Jaki zbieg okoliczności sprawił, że wychowany w duchu bawarskiego katolicyzmu zwrócił się ku okultyzmowi, starogermańskim (teutońskim) wierzeniom, a nawet planom zrehabilitowania palonych czarownic — czy tylko chodziło o walkę z kościołem, którzy mógł zjednoczyć Niemców w opozycji wobec wściekłej władzy, zaś pokonanie chrześcijaństwa miało doprowadzić do przywrócenia germańskich tradycji? Skąd u niespełnionego agronoma taki zapał do realizacji rasistowskich koncepcji, także wobec samych Niemców (Lebensborn)? Skąd w tym przesadnie ugrzecznionym facecie takie upodobanie do otaczania się skompromitowanymi nieudacznikami i kryminalistami — od których wymagał i bestialstwa, i życia zgodnego z regułą zakonu SS?
„Himmler. Buchalter śmierci” to książka, w której odpowiedzi na wszystkie te pytania nie znajdziemy. Chociaż Reichsführer-SS solidnie dokumentował swoje życie, zaś niemiecka arcydokładność pozwala na odtworzenie szeregu decyzji (prawie każda ma swój numer, publikator, etc.), a Peter Longerich zadał sobie mnóstwo trudu by udokumentować u źródła swoje tezy (w książce znajdziecie przeszło 3,5 tys. przypisów!), to jednak najważniejszego nie dowiemy się nigdy.
Biografię Himmlera naprawdę warto przeczytać, choć to lektura ciężka i długa, ale dająca bardzo dużo do myślenia…