Kwestie związane z szeroko pojętą kulturą to idealny temat na niedzielny wieczór. Dziś zatem bierzemy na tapetę następujące pytania: komu mogą przysługiwać prawa do nazwy zespołu muzycznego? wokaliście? liderowi? tekściarzowi? temu, kto ma najwyższe honoraria? założycielom kapeli? I czy w ogóle nazwa grupy muzycznej może być rozpatrywana jako przedmiot zainteresowania prawników? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 30 kwietnia 2014 r., sygn. akt VI ACa 1304/13).
Sprawy miały się następująco: w 1984 r. gitarzysta i kompozytor M. K., basista P. K. i perkusista D. K. założyli zespół o nazwie Mono, który po 3 latach zmienił nazwę na De Mono, a do kapeli dołączyli gitarzysta J. P., wokalista A. K., a następnie saksofonista R. C. (w opublikowanym w serwisie z orzeczeniami zanonimizowana jest także nazwa grupy, jednak nie róbmy tajemnic z tego co swego czasu było szeroko opisywane w mediach).
Późniejsze lata to czas różnych fluktuacji kadrowo-artystycznych, jednym punktów sporu była zła gra sekcji rytmicznej, stąd naciski na odejście perkusisty (który ostatecznie odszedł w 2007 r.). Rok później okazało się, że występuje konkurencyjna grupa pod nazwą De Mono, a grają w niej ex-muzycy, którzy odeszli ze „starego” De Mono.
Stąd też sprawa trafiła do sądu: grający w „nowym” De Mono perkusista D. K. wniósł powództwo o ochronę dóbr osobistych, wskazując, iż jako współzałożycielowi grupy przysługuje mu dobro osobiste w postaci prawa do nazwy De Mono — wniósł pozew przeciwko A. K. i P. K. żądając zakazania używania nazwy dla oznaczania swojej kapeli oraz złożenia oświadczenia o treści:
Pan P. K. i Pan A. K. oświadczają, że D. K. jest jednym z założycieli zespołu (…), którego nazwa stanowi dobro osobiste również Pana D. K. Wobec powyższego Pan P. K. i Pan A. K. nie będą wykorzystywać nazwy (…) bez zgody Pana D. K. w wystąpieniach publicznych i indywidualnych bez względu na ich cel i kontekst.
Sąd prawomocnie oddalił powództwo: owszem, nazwa zespołu muzycznego jest rodzajem pseudonimu artystycznego, jednak przyjętym nie przez pojedynczą osobę, lecz przez ich grupę. Jako środek identyfikacji artystycznej nazwa zespołu stanowi dobro osobiste wszystkich członków — chyba że udałoby się wskazać na tyle silnego lidera, że dałoby się powiązać nazwę zespołu muzycznego z jego nazwiskiem.
Skoro zatem powód nie był liderem grupy De Mono, nie można przyjąć, iżby nazwa De Mono stanowiła wyłącznie jego dobro osobiste. Członkowie grupy nie ustalili sposobu korzystania z nazwy po zmianach składu, jednak działalność grupy jest kontynuowana — dowodzą tego koncerty, nagrania i sprzedaż płyt — zatem perkusista, który odszedł z grupy, nie może rościć sobie praw do decydowania o sposobie wykorzystywania nazwy De Mono przez obecnych członków.
Nazwa zespołu artystycznego stanowi dobro osobiste wszystkich członków zespołu. Wszyscy bowiem członkowie zespołu włożoną pracę, zdolnościami twórczymi i artystycznymi, w miarę posiadanych przez poszczególnych członków możliwości, działają na korzyść tej nazwy, przyczyniają się do jej popularyzacji w świadomości odbiorców. W efekcie prawo do nazwy zespołu przysługuje każdemu z jego członków. W szczególności zaś żaden z członków zespołu nie ma uprawnienia do wyłącznego posługiwania się nazwą zespołu, a tym samym możliwości zakazania korzystania z tego prawa pozostałym członkom zespołu.
Praw do nazwy zespołu muzycznego nie można wywodzić z faktu, że muzyk był członkiem jego pierwszego składu — zwłaszcza, że powód nie był jego liderem, zaś samo De Mono nie może być uznawane za autorski projekt perkusisty. Tymczasem powództwo tej treści zmierza do uzyskania ochrony „na wyłączność”, czyli także przeciwko innym członkom (lub ex-członkom) zespołu, którzy nie są stronami postępowania.
Oznacza to, że dalsze prowadzenie działalności artystycznej przez zespół De Mono z A. K. i P. K. w składzie nie jest działaniem bezprawnym — i nie narusza dóbr osobistych powoda.
Reasumując jak widać nie wystarczy być członkiem zespołu muzycznego od zarania dziejów, by mieć do niego więcej praw niż inni, choćby później przyjęci, muzycy. I jeszcze bardziej nie można próbować przyswoić prawa do nazwy kapeli dla siebie samego.
PS Zanim dojdziemy do rozważań nt. coverów — Johnny Cash i „Personal Jesus”, czyli (wcale nie tak rzadki) przypadek kiedy cover jest (subiektywnie) fajniejszy niż oryginał.