Zagadnięto mnie co ja właściwie o tym wszystkim sądzę — o blokowaniu przez posłów mównicy w sali plenarnej Izby Poselskiej, manifestacjach pod parlamentem oraz głosowaniu przez grupę posłów „przy ciasteczkach i herbacie”.
Będzie krótko, zaś aby było naprawdę krótko, musi być w punktach:
- nie wiem i nie do końca rozumiem o co poszło z posłem Michałem Szczerbą — nie pierwszy to raz kiedy posłowie wykorzystują mównicę do różnych wypowiedzi, akurat jego nie była chyba oderwana od tematów, którymi posłowie powinni się zajmować. Marszałek Kuchciński chyba faktycznie przereagował — ale czy na te #wolne media, czy na co? (skądinąd mam wrażenie, że w ogóle jest on strasznie podatny na niedobre emocje, podczas gdy marszałek w parlamencie powinien być bardziej koncyliacyjny);
- jeszcze mniej rozumiem przyczynę blokowana mównicy przez posłów PO i .Nowoczesnej — początkowo wziąłem to za sposób na przerwanie piątkowej blokady medialnej, natomiast dziś sprawa na pewno poszła nieco za daleko;
- trzecia sprawa to protesty przed gmachem Sejmu — które oczywiście popieram ze szczerego serca, bo ja popieram ze szczerego serca wszystkie manifestacje (i te za, i te przeciw) — natomiast oczywiście nie podobało mi się blokowanie samochodów z posłami, którzy chcieli wyjechać z pracy. Tu nie trzeba sięgania do dość drakońskiej ustawy o zgromadzeniach (uchwalonej w „Sejmie PO”) by mieć jasność, że manifestanci nie powinni używać swojej wolności zgromadzeń do ograniczania wolności innych osób (premierki, posłów PiS);
- kolejna sprawa to oczywiście te nieszczęsne #wolne media — nie mam wątpliwości, iż wyrzucenie dziennikarzy z parlamentu jest sprzeczne z konstytucją — ale gdzie tam od razu „niewolne media”?! Od naruszenia konstytucji, od podjęcia przez Izbę Poselską uchwały (zmiany regulaminu Sejmu) niezgodnej z ustawą zasadniczą do niewolnych mediów jeszcze spory kawałek…
- jaka jest na to wszystko odpowiedź PiS? jak zawsze: PiS potrafi reagować wyłącznie z gracją nosorożca: w warstwie werbalnej to oczywiście pachnące gomułką „warcholstwo”, w warstwie para-normatywnej (?) — zaproszenie na głosowanie w Sali Kolumnowej, gdzie przy ciasteczkach i herbacie „uchwalono” ustawę budżetową;
- schemat dokładnie taki sam jak z wyborem nadliczbowych sędziów TK przez poprzedni parlament: skoro wówczas złamano konstytucję, to PiS pokaże, że potrafi złamać ją lepiej — przy okazji wywracając całą niewygodną instytucję;
- w dalszej konsekwencji nasz nosorożec może przecież dojść do przekonania — skoro można było przegłosować budżet na prywatnym spotkaniu przy ciastkach i herbacie — dlaczego nie przegłosować w ten sam sposób zmiany konstytucji? wszakże sięgniemy do najlepszych tradycji, którymi Polska szczyci się na całym świecie — a wystarczy przecież opublikować ten akt w Dzienniku Ustaw (skoro swobodnie można w Dz.U. nie publikować jak się chce, można także publikować co się chce);
- moja podpowiedź to konstytucyjna dyktatura: po co Jarosławowi Kaczyńskiemu premierka, po co mu prezydent, po co sądy i trybunały (trójpodział władzy jest passe) — władzę powinna dzierżyć jednoosobowo jednostka, która na to najbardziej zasługuje. Zwać można urząd ten Cesarzem lub Naczelnikiem względnie — by nie straszyć republikanów — Konsulem.
Reasumując: jestem za, a nawet przeciw. Nie wiem skąd się to wszystko porobiło, ale wcale mnie się nie podoba do czego to wszystko zmierza.