Kontynuując tematykę związaną z ochroną wizerunku: czy zadośćuczynienie za rozpowszechnienie wizerunku bez zgody sportretowanej osoby oznacza, że będą musieli oddać samolot — czyli naruszenie art. 81 pr.aut. wiąże się z „bankomatową wypłatą” — czy też jednak warto skupić się nad wykazaniem naruszonego dobra osobistego i udowodnieniem poniesionej krzywdy? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 29 września 2016 r., sygn. akt VI ACa 1038/15).

Sprawy miały się następująco: powódka to kilkunastoletnia dziewczyna („jest uparta, kwestionuje autorytety, przeżywa okres buntu charakterystyczny dla nastolatków”), która chodzi do szkoły razem z córką znanej aktorki (dziewczyny się przyjaźnią, przyjaźnią się także ich rodzice). Pewnego grudniowego dnia aktorka zaprosiła dziewczynkę i jej matkę na łyżwy; akurat był to dzień otwarcia lodowiska, więc pojawiło się tam wiele znanych osób — i fotoreporterzy.
Dokładnie 4 stycznia 2014 r. w pewnym plotkarskim portalu opublikowano relację z otwarcia lodowiska. Większość zdjęć ukazywała owe znane osoby (i ich dzieci), które nawiedziły lodowisko pierwszego dnia. Osoby te nie były ukazane jako szczegół większego planu — były to raczej wyraźne zbliżenia. Twarze większości dzieci zostały zapikselizowane — ale na jednym (z trzech) zdjęciu twarz powódki, która jechała na łyżwach z aktorką, nie została zamazana. Później zdjęcia pojawiły się też w innych serwisach internetowych.
Publikacja spotkała się z ambiwalentnymi reakcjami dziewczyny: z jednej strony uważała, że pojawienie się jej twarzy czyni z niej osobę ważną i wyjątkową — z drugiej jednak strony nie potrafiła sobie z tym poradzić. Tak czy inaczej wydawała się lekceważyć normy społeczne (we własnym mniemaniu jako osoba, której wizerunek ukazał się w portalu o gwiazdach, nie musiała już zważać na nowe normy). Gorzej, że przez kolejny tydzień naśmiewali się jej rówieśnicy — zarzucając dziewczynce „gwiazdorzenie”. Pretensje miała do niej także koleżanka — bo mama nie wzięła na lodowisko jej, lecz koleżankę…
Fotografia prezentująca niezapikselizowany wizerunek powódki został niezwłocznie (na żądanie przedstawiciela ustawowego — dziewczynka była niepełnoletnia) z portalu usunięte, jednak powództwo o zadośćuczynienie za naruszenie praw do wizerunku trafiło do sądu.
Sąd I instancji stwierdził, że małoletnia dziewczyna nie jest osobą publiczną, zarazem ujęcia nie są pozowane, zaś zgody na publikację wizerunku nie można domniemywać z faktu udziału w imprezie masowej. Odczucie krzywdy było natomiast wzmocnione przez to, że aktorka jest czasem przedstawiana w mediach jako matka niewypełniająca prawidłowo obowiązków wobec dziecka, zatem ukazanie jej wizerunku w sposób umożliwiający identyfikację mogło spowodować dodatkowe negatywne konsekwencje (były nią m.in. pretensje koleżanki — córki aktorki).
W przekonaniu sądu wizerunek powódki został rozpowszechniony wyłącznie przez niedbalstwo: brak staranności wydawcy portalu polegał na tym, że na dwóch z trzech zdjęć, na których była ukazana powódka, fotoedytor zapikselizował jej twarz. Niemniej nawet wina nieumyślna jest wystarczająca do zasądzenia zadośćuczynienia (art. 448 kc) — stąd decyzja o przyznaniu powódce 10 tys. złotych za bezprawne naruszenie praw do jej wizerunku.
Skuteczna okazała się apelacja strony pozwanej: owszem, w razie naruszenia czyjegoś dobra osobistego sąd może przyznać zadośćuczynienie — jednak ten, kto uważa, że jego dobro osobiste zostało naruszone powinien wykazać fakt naruszenia oraz rodzaj i rozmiar krzywdy (art. 6 kc). Tymczasem zdaniem sądu II instancji powódka w żaden sposób nie wykazała, iżby wskutek publikacji jej wizerunku doznała jakiejkolwiek krzywdy — być może istnienie krzywdy dałoby się wiązać z faktem dalszego rozpowszechnienia zdjęć w innym portalu, ale strona pozwana nie odpowiada za działania wydawcy tamtego serwisu.
Co więcej powódka nie wykazała także, iżby w portalu przedstawiono ją w sposób umożliwiający jej identyfikację. Powódka załączyła do pozwu notarialnie potwierdzone printscreeny wykonane 2,5 miesiąca po publikacji (ale żaden z nich nie ukazywał powódki), a także kilka innych jeszcze późniejszych wydruków — jednak skoro złośliwości wobec dziewczyny trwały tydzień po publikacji (tak do połowy stycznia), to dowodem krzywdy nie mogą być wydruki z marca i kwietnia.
Natomiast niewątpliwie do pozwu dołączono zdjęcia opublikowane w innym portalu — zresztą przyznała to matka powódki, która zeznała, że wyszukała je szukając dowodów przeciwko temu innemu portalowi — a to nie jest dowód, że strona pozwana dopuściła się rozpowszechnienia wizerunku powódki w styczniu 2014 r.
Jakieś wnioski? Moim zdaniem ten co zawsze: nie dość, że nie wystarczy, że będzie się nam wydawało, że mamy rację, trzeba jeszcze umieć przekonać sąd do tych racji. Inna sprawa, że być może rozstrzygnięcie wyglądałoby inaczej gdyby powódka wyszła od art. 83 pr.aut. — który w sprawie roszczeń o naruszenie art. 81 pr.aut. odsyła do art. 78 ust. 1 pr.aut. — ale to już całkiem inna historia.