A teraz coś z innej beczki: w podjętej wczoraj uchwale Sąd Najwyższy wyraził pogląd, że apelacja omyłkowo nazwana zażaleniem jest nadal apelacją — przeto należy ją rozpoznać — nawet jeśli sporządził ją radca prawny lub adwokat.

uchwała Sądu Najwyższego z 24 maja 2017 r. (III CZP 2/17)
Oczywista niedokładność pisma procesowego spełniającego wymagania apelacji — środka odwoławczego przysługującego od objętego zaskarżeniem orzeczenia — polegająca na określeniu go „zażaleniem”, nie stanowi przeszkody do nadania mu właściwego biegu, także wtedy, gdy zostało sporządzone przez zawodowego pełnomocnika.
Uchwałę podjęto w odpowiedzi na następujące pytanie prawne Sądu Okręgowego w Poznaniu:
Czy wniesiony przez profesjonalnego pełnomocnika środek odwoławczy od postanowienia rozstrzygającego sprawę co do istoty, podlegającego zaskarżeniu apelacją, a zatytułowany „zażalenie” i określony jako zażalenie zarówno w petitum, jak i w uzasadnieniu środka odwoławczego, należy traktować zgodnie z jego oznaczeniem?
Takiemu rozstrzygnięciu można tylko przyklasnąć: formalizm postępowania cywilnego formalizmem (w komunikacie po sprawie opublikowanej na stronie SN mówi się, że ów formalizm, przez to, że sprzyja skuteczności postępowania, sprzyja realizacji konstytucyjnego prawa do sądu — „należy jednak odróżniać formalizm prawa od formalizmu stosowania prawa”.
Skoro zatem pomylić może się sąd (art. 350 kpc), to dlaczego nie może pomylić się strona (art. 130 par. 1 kpc)? Przy czym SN podkreśla, że owo prawo do błędu nie oznacza błędu co do czynności procesowej, zatem strona może się pomylić co do nazwy, ale sam środek zaskarżenia musi być prawidłowy.
I to jest słuszna koncepcja, chciałoby się rzec.