A skoro gdzieś przeczytałem, że prokurator wziął się za twórcę plakatu zapraszającego na jakiś koncert, czas na kilka zdań o tym czy narusza dobra osobiste fałszywe oskarżenie o współpracę z SB — jeśli dotyczy związanego ze środowiskami prawicowymi „obrońcy krzyża i Biblii”? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 13 czerwca 2017 r., sygn. akt I ACa 504/16).
W jakimś serwisie internetowym napisali, że stojący za odwołaniem koncertu popularnej (?) kapeli ex-poseł „to jeden z najbardziej nielubianych wśród fanów rocka ludzi w Polsce”, a w dodatku były współpracownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.
Wprawdzie z tekstem zapoznało się zaledwie 155 użytkowników, ale ponieważ ukazał się on w czasie kampanii samorządowej, informacja była często powielana przez inne media. Zdaniem pomówionego nieprawdziwa informacja o współpracy z SB miała negatywny wpływ na opinię o nim i spowodowała utratę zaufania w kręgach osób o poglądach prawicowych. Stąd pozew i żądanie przeprosin oraz zapłaty 150 tys. złotych zadośćuczynienia za krzywdę.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki wskazują, że chodzi o koncert zespołu p. Adama Darskiego, o podobnej sprawie pisałem m.in. w tekście „Kto się boi Kota Behemota?” — ale się nie przekonamy, bo platforma Bblog.pl została zaorana ;-(
[Pozwana] przeprasza [powoda] za naruszenie jego dóbr osobistych polegające na opublikowaniu w dniu 9 października 2014 r. na stronie internetowej (…) artykułu „Odwołany koncert (…): [powód] kontra fani rocka. Kim jest [powód]?” nieprawdziwej informacji jakoby [powód] był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. [Pozwana] wyraża ubolewanie, że ta nieprawdziwa informacja ukazała się na portalu (…)
Sąd prawomocnie uwzględnił roszczenie nakazując publikację przeprosin w serwisie (w ramce „120 x 70 mm”; w II instancji zamienioną na 340 x 198 pikseli) oraz zasądził 40 tys. złotych zadośćuczynienia: publikacja nieprawdziwej informacji o współpracy z bezpieką — organizacją odpowiedzialną za represjonowanie Kościoła — w bezprawny sposób naruszyła dobre imię i szacunek, jakim w środowisku katolickim i prawicowym cieszył się „obrońca krzyża i Biblii”. Tekst prowadził do utraty zaufania niezbędnego do uczestnictwa w działalności publicznej — elektorat nie wybrał powoda do rady powiatu.
(Strona pozwana podnosiła wprawdzie, że naruszenia dóbr osobistych nie można oceniać wyłączenie według indywidualnej miary wrażliwości pokrzywdzonego — ale już własnych dowodów zaprzeczających udowodnionym twierdzeniom powoda nie przedstawiła, co pozwoliło sądowi II instancji na konstatację, iż nie można teraz sądowi zarzucać, że opiera się wyłącznie na zeznaniach świadków przedstawionych przez powoda).
Naruszenie dóbr osobistych miało charakter zawiniony — chodzi wszakże o świadome rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji — stąd zasadne okazało się żądanie zapłacenia zadośćuczynienia (por. „Bezprawne naruszenie dóbr osobistych — zadośćuczynienie tylko przy naruszeniu zawinionym”).
Za adekwatną do stopnia naruszenia oraz poczucia krzywdy uznano jednak kwotę 40 tys. złotych, także dlatego, że publikacja nie miała wpływu na pogorszenie sytuacji powoda na rynku pracy (zarówno wcześniej jak i później był zarejestrowany jako bezrobotny, bez prawa do zasiłku), zarazem powód nie wykazał, iż przegrał wybory wyłącznie wskutek opublikowania nieprawdziwej informacji o rzekomej współpracy z SB.
Q.E.D.