A teraz coś z całkiem innej beczki: do Izby Poselskiej trafił rządowy projekt ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych — czyli oczko w głowie premiera, który wzorem tow. Gierka postanowił zrewolucjonizować polską motoryzację. Zanim dojdziemy do powszechnych ładowarek samochodów elektrycznych, warto poświęcić kilka akapitów pomysłowi na opłatę za wjazd do centrum miast (aka stref czystego transportu).

Otóż projekt ustawy zezwala gminom na ustanawianie strefy, do której ograniczony jest wjazd pojazdów innych niż elektryczne, napędzane wodorem (!) oraz napędzane gazem ziemnym (CNG) — a to w celu zwalczania smogu (art. 39-40 ustawy), a dokładnie:
- strefa czystego transportu będzie mogła być ustanowiona „na obszarze zwartej zabudowy mieszkaniowej z koncentracją budynków użyteczności publicznej”;
- ustanowienie strefy nie jest obowiązkowe — rada gminy może, ale nie musi podjąć takiej uchwały;
- nieograniczony [i bezpłatny] wjazd do strefy będą miały wyłącznie pojazdy o napędzie alternatywnym (prąd, wodór, CNG), a także pojazdy służb (m.in. policji, ITD, ABW, SKW, CBA, BOR, KAS, wojskowe, oraz pojazdy o DMC do 3,5 t, których właścicielami są mieszkańcy stref (ciekawe w jaki sposób to wykazać — w dowodach osobistych adresów już wszakże nie ma); ciekawe, że zapomniano o niepełnosprawnych), jednak gmina będzie miała prawo rozszerzyć katalog pojazdów wyłączonych spod ograniczeń;
- za wjazd pojazdu [innego niż wskazanego powyżej] do strefy pobierana będzie opłata, której wysokość nie może przekraczać 30 złotych dziennie;
- wjazd do strefy czystego transportu z naruszeniem gminnych regulacji stanowić będzie wykroczenie zagrożone 500-złotową grzywną (projekt przewiduje także dodanie do kodeksu wykroczeń art. 96c kw);
art. 96c kw (projekt)
Kto nie przestrzega ograniczeń w dostępie do strefy czystego transportu
podlega karze grzywny do 500 złotych.
Zamiast komentarza: w tytule jest oczywiście fake-news; chociaż w uzasadnieniu projektu mówi się o tym, że strefy wpłyną na spadek emisji szkodliwych związków „szczególnie w centrach miast”, to jednak art. 39 ust. 1 ustawy o centrach nie wspomina nawet półgębkiem. Wszakże kwartały zabudowy mieszkaniowej z „koncentracją budynków użyteczności publicznej” zdarzają się nie tylko w centrach, zaś ustawa w żadnym miejscu nie przynosi definicji tych pojęć.
Oznacza to, że rajcy będą mieli praktycznie dowolność w ustanawianiu stref dojnych — a niezadowolony obywatel będzie mógł co najwyżej skarżyć uchwałę (art. 101 usg). Rzecz jasna nie przypuszczam nawet, iżby znalazł się ktoś na tyle szalony, by zrównać terytorium strefy czystego transportu z obszarem zabudowanym — byłby to zapewne gwóźdź do trumny dla głosujących za takim pomysłem — niemniej wydaje mi się, że tak właśnie zakreślone miejsca, w których będzie konieczna opłata za wjazd „do centrum miasta” to lekka kpina.