A skoro tematem tygodnia były organizowane przez jakichś półgłówków obchody rocznicy urodzin Hitlera oraz „rozgrzani” sędziowie, którzy „klepnęli” wyrok w sprawie Wellman vs. Piekara, dziś czas na kilka akapitów o tym, czy reductio ad Hitlerum jest chwytem dozwolonym w debacie publicznej? czy krytykę pedofilii w kościele można przyrównać do niszczenia katolicyzmu przez hitlerowców? czy można żądać przeprosin za naruszenie dóbr osobistych we wszystkich mediach, które opisywały nierzetelny zarzut? i wreszcie: kiedy żądanie wpłaty na Caritas może być ocenione jako represja? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 9 czerwca 2017 r., sygn. akt VI ACa 323/16).
Na okładce jednego z numerów tygodnika wydawanego wówczas jako „wSieci” pokazano fotomontaż — wizerunek Tomasza Lisa w mundurze SS — oraz napis „PRAWIE JAK GOEBBELS”. Tematem przewodnim wydania była medialna nagonka na Kościół katolicki: w tekstach opisano m.in. prowadzony przez Lisa program, w którym poruszano temat pedofilii wśród księży, a antyklerykalne i antykościelne wypowiedzi redaktora zestawiono z analogiczną propagandą prowadzoną w Trzeciej Rzeszy.
W odpowiedzi Tomasz Lis pozwał wydawcę i redaktora naczelnego „wSieci” o ochronę dóbr osobistych w postaci dobrego imienia i godności osobistej, żądając przeprosin i zasądzenia 250 tys. złotych na Cartas.
Sąd prawomocnie uwzględnił powództwo nakazując publikację oświadczeń w tygodniku oraz w portalu, a także zasądził solidarnie od pozwanych 20 tys. złotych na wskazany cel.
Publikacja wizerunku powoda, wzmocnionego fotografią wyciągniętej, zakrwawionej pięści, wraz z tytułem „PRAWIE JAK GOEBBELS” naruszyła dobra osobiste powoda, a naruszenie to miało charakter bezprawny.
Wyłączenia bezprawności działania nie można wywodzić z faktu, iż okładka i fotomontaż były elementem debaty publicznej, a zwłaszcza reakcją na kontrowersyjne wypowiedzi Tomasza Lisa. Niezależnie od tego, iż doszło do kolizji takich wartości jak wolność słowa z jednej, a ochrona dóbr osobistych z drugiej strony — oraz chronionych przez nie wartości — przedstawienie wizerunku powoda w nazistowskim mundurze było zbędne i nieadekwatne do poruszanego problemu. Nie wiadomo bowiem dlaczego okładka uczyniła akurat powoda twarzą rzekomej kampanii antykościelnej i przyrównała go do Goebbelsa, chociaż w artykułach wspominano o działaniach różnych mediów.
Tymczasem celem działania hitlerowskiej propagandy było unicestwienie kościoła katolickiego i wywoływanie fali nienawiści wobec duchownych, podczas gdy Tomasz Lis działał w celu napiętnowania negatywnych zjawisk w polskim kościele (łamania celibatu, pedofilii). Używając radykalnych, kontrowersyjnych i często nieusprawiedliwionych środków przekazu mógł spotkać się z krytyką — negatywna ocena takich działań jest dozwolona, aczkolwiek nie może być prowadzona z użyciem środków wykraczających poza dozwolone granice krytyki (a granicą tą jest właśnie sfera dóbr osobistych).
Nawet gdyby zasada swobody wypowiedzi była nadrzędną nad zasadą ochrony dóbr osobistych, nie usprawiedliwiałoby to bezkrytycznego porównania Tomasza Lisa do Josepha Goebbelsa — albowiem odpowiedzią na krytykę pedofilii w kościele nie może być porównanie do hitlerowskiego ministra odpowiedzialnego za prowadzenie antykatolickiej propagandy (a dowodem na tę okoliczność nie mogą być cytaty z dzienników i biografii Goebbelsa).
Nakazując publikację przeprosin w tygodniku „wSieci” i portalu (dziś www.wsieciprawdy.pl) sąd zauważył, że żądanie przeproszenia także w innych mediach „wykracza poza racjonalnie pojmowany cel tej czynności i stanowi nadmierną dolegliwość dla pozwanych” — bo skoro spór był publiczny, inne media nie omieszkają opisać jego zakończenia (por. wyrok SN z 20 sierpnia 2009 r., V CSK 64/09).
Przesadne, z punktu widzenia kompensacyjnej i restytucyjnej funkcji środków ochrony niemajątkowej, jest nakazanie pozwanemu zamieszczenia stosownych przeprosin nie tylko w tym publikatorze, za pośrednictwem którego dokonane zostało naruszenie, ale również w innych licznych środkach przekazu, które podały informację o zarzucie wysuniętym przez pozwanego wobec powoda.
Udzielenie ochrony majątkowej (25 tys. złotych na Caritas) uzasadniał fakt, iż naruszenie dóbr osobistych było zawinione — wydawca i naczelny powinni przewidywać, że przedstawienie wizerunku adwersarza w mundurze nazistowskiej SS naruszy jego dobra osobiste, zatem godząc się na to naruszenie, można postawić im zarzut niedbalstwa.
Żądana przez powoda kwota (250 tys. złotych) została jednak oceniona jako represja, przy czym nie jest szczególnie istotny stan majątkowy oraz dochody strony pozwanej — istotne okazało się to, że publikacja, chociaż bezprawna i naganna, była elementem aktualnego sporu publicznego, toteż zasądzenia tak wysokiego zadośćuczynienia mogłoby zostać ocenione jako „efekt schładzający”, nadmiernie ograniczający wolność publicznej debaty.
Q.E.D.