Jeśli mam wybór to wolę opowieść o tym, co było, niż o tym, co nigdy nie będzie miało miejsca. Stąd też na filmy takie jak wczoraj z założenia nie chodzę — a na takie jak „Czwarta władza” („The Post”) z założenia chodzę.

W niezbędnym skrócie: pracujący dla amerykańskiego rządu Daniel Ellsberg, decyduje się na ujawnienie prasie kompromitującego (i ściśle tajnego) raportu dotyczącego wojny w Wietnamie. Wykonany na zlecenie ex-sekretarza obrony, Roberta McNamary raport dowodzi, że każdy amerykański prezydent, od Trumana do LB. Johnsona, wiedział, że w Indochinach Ameryka brnie w coraz gorsze szambo — ale nie przestaje kłamać. (Ale i tak najgorszy jest Nixon.)
Zanim jednak dane z „Pentagon Papers” zostaną ujawnione na łamach „Siwej Damy” i „The Washington Post” wydawca i dziennikarze muszą zmierzyć się z bezlitosnym aparatem, który zamierza zamknąć prasie usta — co ma być o tyle łatwiejsze, że przecież za wielką prasą stoi wielki biznes, któremu zwykle po drodze jest z wielką polityką.
„Czwarta władza” pokazuje kawałek tej kuchni: z perspektywy dziedziczki tytułu, która boi się, że zaprzepaści dorobek pokoleń i musi pogodzić racje biznesowe (afera może zaszkodzić giełdowemu debiutowi — ale też i pomóc lokalnej gazecie wybić się na top) — oraz z perspektywy redakcji, która może mieć świetny temat, ale prawnicy straszą…
Co do samego filmu: jeśli myślicie, że wystarczy zobaczyć „Spotlight”, żeby wszystko wiedzieć — spieszę was zawieść; w „Czwartej władzy” nie ma tego napięcia, praca dziennikarzy nie jest tak żmudna, a gra aktorska nawet w połowie tak dobra (Tom Hanks jest raczej słaby, Meryl Streep też nie przekonuje — ale to chyba raczej wina Katharine Graham). Cała historia toczy się jakby nieco obok redakcji i obok widza, przez co ostateczny sukces (bo Sąd Najwyższy orzekł, że rząd nie może zakazać prasie publikacji takich materiałów ze względu na rzekome zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego) jest jakby dany przez Wszechmogącego.
Jak dla mnie 5/10 — plus za wzięcie się za fascynujący temat, minus za zgubienie tematu i nieprzekonujące aktorstwo.