Niezależnie od tego, że w momencie, kiedy zaczynam pisać ten tekst, wróżą powrót zimy — statystycznie rzecz ujmując: wiosna za pasem, przyroda budzi się do życia. Czy to dobry moment, by tematem tekstu czynić Błędne Skały zimą?
Jak naocznie przekonaliśmy się tydzień temu — tak! Bo jeśli marzy się wam zwiedzanie najpopularniejszych rewirów Gór Stołowych w ciszy i spokoju, nie ma lepszego momentu niż połowa marca.
Kolejną trzydniówkę w Górach Stołowych planowaliśmy już od jakiegoś czasu, wreszcie udało się tydzień temu. Na pierwszy rzut poszły — powszechnie (lecz nieco błędnie) uznawane za jeden z dwóch przebojów Hejszowiny — Błędne Skały. Oczywiście liczyliśmy na to, że marcowa sobota nie będzie sprzyjała licznej obecności turystów (podobnie jak rok temu) — i się nie przeliczyliśmy.
Z czym bowiem kojarzą się mi Błędne Skały (skojarzenie to może jest li tylko sugestią — wszakże ubiegłoroczna wycieczka była pierwszą od lat dziecięcych, zatem co ja w gruncie rzeczy wiem?)? Z wściekłymi tłumami, wrzaskiem i zgiełkiem — oraz korkiem na drodze dojazdowej. Inaczej jest jednak późną zimą: szlaban na wjeździe skutecznie utrudnia transport, podejście wymaga co najmniej trzech kwadransów na nogach, zaś ścieżki są przecież ośnieżone i oblodzone…
Nagrodą dla wytrwałych jest odkrycie gór bezludnych — może trudno w to uwierzyć, ale tym razem spotkaliśmy po drodze najwyżej kilkanaście osób, z czego raczej o nikim nie mógłbym powiedzieć, że trafił tam przez przypadek (bo akurat podwiózł go autokar). Oraz widoki wynikające z okoliczności przyrody; zdjęcia nie są w stanie oddać wrażeń i emocji wynikających z przeciskania się ciasnymi korytarzami, oglądania niesamowitych kształtów wyciosanych w piaskowcu, szorowania o piaskowcowe ściany obleczone bajkowym lodem…
Chociaż przejście przez Błędne Skały zajmuje z grubsza tyle czasu co wypicie dwóch kufli lepszego piwa — maleńkie to-to jest niebywale — że radości mieliśmy przy tym (psica także) co niemiara. Nie dość, że miejscówka obłędna, to przecież raczej rzadko się zdarza, by móc je odwiedzić bez towarzystwa dziesiątek, jeśli nie setek, turystów.
Dość rzec, że po zejściu do auta było nam na tyle mało, że ruszyliśmy dalej… ale o tym może więcej za czas jakiś.
Niech Was oczy poniosą — czego sobie i P.T. Czytelnikom z całego serca życzę! — zwłaszcza, że w chwili puszczania tekstu zima do Wrocławia nie tyle wróciła, co po prostu zawitała (pierwszy raz w tym roku).
Tradycyjny link do Mapy.cz dla spragnionych (uwaga, w miesiącach zimowych dojazd od Szosy Stu Zakrętów pod Błędne Skały jest zamknięty; co więcej w tych dniach zamknięte dla turystów są fragmenty GSS — wycinka drzew, cóż z tego, że to Park Narodowy? — zatem iść trzeba było wzdłuż drogi.)