Czy nagranie rozmowy bez wiedzy i zgody rozmówcy — nawet jeśli nie doszło do jego ujawnienia — może naruszać dobra osobiste potajemnie nagranego lub nawet godzić w tajemnicę korespondencji? Na to ważkie pytanie odpowiedzi udzielił Sąd Najwyższy — i przyznam, że jego wywody zbiły mnie nieco z pantałyku.
wyrok Sądu Najwyższego z 31 stycznia 2018 r. (I CSK 292/17)
Potajemne nagrywanie rozmówcy narusza dobro osobiste w postaci swobody wypowiedzi oraz sferę prywatności rozmówcy, a w przypadku osób prawnych sferę poufności, które powszechnie uznawane są w literaturze za wartości szczególnie chronione. Dokonywanie potajemnego nagrywania innych osób jest powszechnie nieakceptowane w społeczeństwie i stanowi działanie zasługujące na dezaprobatę.
Spór dotyczył faktu potajemnego nagrania przez pracownika rozmowy z przełożonymi. Rozmowa dotyczyła warunków rozwiązania współpracy, pracownik, spodziewając się takiej tematyki, zarejestrował komórką treść części rozmowy, o czym nie poinformował swoich interlokutorów. Początkowo nie miał zamiaru w żaden sposób wykorzystać nagrania, jednak po tym jak się okazało, że zaproponowane przez pracodawcę porozumienie nie odpowiada ustaleniom, zgłosił je jako dowód w postępowaniu przed sądem pracy (później go cofnął, więc sąd pracy nawet nie wykorzystał go).
Zdaniem pracodawcy oraz jednego z rozmówców fakt potajemnego nagrania naruszał ich dobra osobiste w postaci swobody wypowiedzi, wyboru rozmówcy renomy spółki i dobrego imienia powoda, tajemnicy rozmowy, które tworzą inne dobro w postaci sfery prywatności osoby fizycznej i sfery poufności osoby prawnej, wystąpili zatem z powództwem o ich ochronę żądając m.in. przeprosin („W związku z nagraniem rozmowy (…) bez ich wiedzy i zgody, czym doprowadziłem do naruszenia dóbr osobistych (…) oświadczam, że przepraszam ich za swój czyn i wyrażam żal z powodu całego wydarzenia”), a także nakazanie zniszczenia nagrania i jego wszystkich kopii (wraz ze złożeniem oświadczenia, że wszystkie nagrania zostały skasowane).
Sąd prawomocnie oddalił roszczenia: powodowie nie wykazali, iżby nagranie rozmowy naruszyło jakiekolwiek dobra osobiste, ani też by pozwany upowszechnił nagranie w jakikolwiek sposób. Wiedza, że doszło do nagrania rozmowy nie miała wpływu na czyjkolwiek wizerunek i życie zawodowe lub osobiste, działalność firmy, w tym także reputację wśród kontrahentów.
Przedstawienie nagrania rozmowy jako dowodu w sprawie sądowej nie stanowi naruszenia dóbr osobistych rozmówców, nawet gdyby skład orzekający je odsłuchał. Naruszenia dóbr nie można dopatrywać się w tym, że „po firmie chodzą żarty o prezesie”, zwłaszcza, że świadkowie zgodnie potwierdzają, że nie wiedzą nic ani o rozpowszechnieniu nagrania, ani też nie znają jego treści. Nie doszło także do naruszenia tajemnicy korespondencji, bo pozwany nie zapoznał się z czyjąś rozmową, lecz zarejestrował to, w czym uczestniczył — zaś samo w sobie nagranie rozmowy bez zgody rozmówcy nie prowadzi do ingerencji w tajemnicę cudzej rozmowy.
Dopiero gdyby doszło do niewłaściwego użytku — w szczególności rozpowszechnienia nagrania — mogłoby dojść do naruszenia dóbr osobistych powodów, jednak dopóki treść rozmowy nie została ujawniona, nie można mówić o naruszeniu jakichkolwiek dóbr osobistych.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który zaskarżony wyrok uchylił a sprawę zwrócił do ponownego rozpoznania.
SN podkreślił, że sądy niższych instancji nie zweryfikowały w sposób prawidłowy istoty samego naruszenia dóbr osobistych, nie jest bowiem istotne, czy powód prawidłowo określił samo dobro osobiste, lecz to czy wskazane przez powoda fakty dowodzą naruszenia jakiegokolwiek dobra osobistego mieszczącego się w hipotezie art. 23 kc. Tymczasem istotą sporu jest stanowisko, iż nagranie rozmowy bez wiedzy i zgody interlokutora stanowi samo w sobie naruszenie dobra osobistego w postaci integralności wypowiedzi i prywatności nagrywanego potajemnie rozmówcy (poufności w przypadku osoby prawnej) — w takim ujęciu powodowie nie musieli więc wykazać ani naruszenia dobrego imienia lub renomy, ani też dowodzić, iż doszło do ujawnienia nagrania.
Zdaniem SN odpowiedź na tak postawione pytanie powinna być twierdząca. Potajemne nagranie prowadzonej rozmowy narusza bowiem swobodę wypowiedzi i prywatność rozmówcy, dlatego działanie takie spotyka się z powszechną dezaprobatą w społeczeństwie. Stąd też w judykaturze dopuszcza się m.in. możliwość rozwiązania umowy przez pracodawcę ze względu na potajemne nagrywanie rozmów przez pracownika, a to dlatego, że ochrona prywatności działa w obie strony (wyrok SN z 24 maja 2011 r., II PK 299/10).
Nie ma też znaczenia czy doszło do bezprawnego wykorzystania nagrania — wszakże ochrona przysługuje już w przypadku samego zagrożenia dóbr osobistych (art. 24 par. 1 kc), choćby w postaci ujawnienia jego treści w przyszłości. W takim przypadku potajemnie nagranemu rozmówcy może przysługiwać żądanie zniszczenia nagrania i jego kopii.
(Rzecz jasna pozwany może wykazać, iż naruszenie dóbr osobistych nie było bezprawne, a to poprzez wykazanie okoliczności wyłączającej bezprawność — do tego etapu w postępowaniu sądowym jeszcze nie doszło.)
Zamiast komentarza: oczywiście pogląd wyrażony przez SN uważam za błędny. Potajemne nagranie swojej własnej rozmowy bez zgody lub wiedzy rozmówcy nie narusza żadnych dóbr osobistych, a zwłaszcza swobody wypowiedzi rozmówcy lub jego prywatności (poufności). Naruszenia prywatności lub poufności można doszukiwać się wszakże dopiero w fakcie ujawnienia treści rozmowy (skoro z kimś o czymś rozmawiam, to już dobrowolnie ujawniam te informacje, zatem godzę się na ograniczenie tych wartości).
Co do swobody wypowiedzi natomiast widzę tu pewien paradoks: SN wydaje się wychodzić z założenia, że każdy mówi co myśli, jeśli myśli, że nie jest nagrywany — co oznacza, że właśnie informacja o rejestrowaniu wypowiedzi prowadziłaby do większej wstrzemięźliwości lub autocenzury, ograniczając swobodę wypowiedzi (ten sam dylemat stoi przecież przed wyborem formy głosowania — tajnie czy jawnie). Chyba że wartość tę rozumieć jako „powiedziałbym, ale nie powiem, bo się boję…” — no i znów: jeśli się boi, że dowiedzą się inni, to mówimy o ochronie prywatności vel poufności, bo przecież niezależnie od tego czy rozmowę nagrywam czy nie nagrywam, jej treść mogę upublicznić (w ostateczności z pamięci).