Krótko i na temat: wczoraj w Dzienniku Ustaw opublikowano ustawę nakazującą prezesce tzw. Trybunału Konstytucyjnego publikację trzech wyroków TK, które z racji nieadekwatności do oczekiwań władzy politycznej nie zostały wydrukowane we właściwym czasie (ustawa z dnia 12 kwietnia 2018 r. o zmianie ustawy — Przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz ustawę o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Dz.U. z 2018 r. poz. 849).
Rzecz jasna akt posługuje się znaną polityczną nowomową udającą język prawa — są to oczywiście „rozstrzygnięcia Trybunału podjęte z naruszeniem przepisów”, zaś gdyby się okazało, iż owe „rozstrzygnięcia” dotyczą aktów już uchylonych, należy je ogłosić „z zaznaczeniem tych okoliczności” (nb. warto zauważyć, że w projekcie były „wyroki i rozstrzygnięcia” — finalnie ustawodawca wyroków tam nie dostrzegł). Ten głupiosprytny zabieg ma rzecz jasna na celu podkreślenie zdystansowania władzy politycznej wobec orzeczeń piętnujących prawne machinacje większości parlamentarnej (machinacje rzecz jasna udane, co nie może dziwić, bo władza polityczna zawsze jest silniejsza od władzy sądowej — niezależnie od tego ile sądy będą orzekać, upór byle posterunkowego zawsze weźmie górę).
Z punktu widzenia litery prawa zabieg ten jest rzecz jasna bezskuteczny. Ustawa zasadnicza nikomu (ani parlamentowi, ani prezesce Przyłębskiej, która teraz będzie musiał sobie poszukać w aktach takich „rozstrzygnięć”) nie przydaje kompetencji do oceny zgodności z prawem orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego (niestety dotyczy to także obecnego tworu funkcjonującego w miejscu TK) — co może oznaczać, że sama w sobie ustawa jest sprzeczna z Konstytucją RP (por. „O tym, że ustawa nakazująca publikację wyroków TK może być niezgodna z Konstytucją”).
Po drugie nie bardzo wiadomo jakie znaczenie ma mieć nakazana ustawą adnotacja o utracie mocy obowiązującego ocenianego aktu, skoro przecież Trybunał (a nawet tzw. Trybunał) wielokrotnie oceniał ustawy już nieobowiązujące i raczej tego nie ukrywał (por. publikacja wyroku SK 25/15 — Dz.U. z 2018 r. poz. 479).
Dla porządku: opublikowana wczoraj ustawa wchodzi w życie po upływie 14-dniowego vacatio legis (przypomnieli sobie o tej instytucji), prezeska Przyłębska będzie miała kolejnych 7 dni na odszukanie i przekazanie do opublikowania owych „zarządzeń”.
Nie wiem kto to powiedział — może ja? — że polityka to magia półcieni i półgłówków.