Do trzech razy sztuka: jeśli odmiana Svatovavřinecké nie podpasowała ani w wydaniu z Mikulova ani z Čejkovic — to znak, że nie należy się poddawać. Habánské Sklepy Svatovavřinecké 2016 dowodzi, że nie etykieta lecz chęć szczera zrobi z wina napój godny uwagi.
Odmiana Svatovavřinecké (znana w zachodniej części kontynentu jako St. Laurent) najprawdopodobniej powstała jako krzyżówka Pinot noir z innym szczepem. W Czeskiej Republice należy do bardzo popularnych odmian, uprawia się ją na ok. 9% powierzchni winnic. Sama w sobie dała podwaliny pod takie odmiany jak Zweigeltrebe oraz André. Łagodne i dość potoczyste w smaku (ponoć cechy te biorą górę wraz z leżakowaniem), toteż często wyrabia się z niego wino półwytrawne albo nawet półsłodkie.
I taka krótka dygresja: czy to nie ambarasujące, że patronem porządnego wina wyrabianego w kraju ateistów jest Święty Wawrzyniec (którykolwiek z licznej listy, choćby ten, który patronuje też przewodnikom sudeckim i ratownikom GOPR)? Mało tego: wszystko to święci katoliccy, a przecież historia Czech utkana jest z wcale nie tak drobnych, idących zdecydowanie przeciwstawnym ściegiem, nitek: od Jana Husa do bitwy pod Białą Górą i prześladowań wyznawców czeskich wiar (stąd wiele tamtejszych jaskiń ma „Czeskich Braci” w nazwie; jutro rano znów będzie pół akapitu).
Jak widać morawscy producenci wina nie robią sobie z tego większego kłopotu — i bardzo dobrze, bo ten trunek jest naprawdę przedni (i tak trzymać, bo to się właśnie nazywa tolerancja jak się patrzy).
Powyższą butelczynę zakupiłem — podczas któregoś tam wyskoku w góry — w promocyjnej cenie ok. 70 koron. Zwykle wino to kosztuje 99 koron, co też jest kwotą jak najbardziej akceptowalną, albowiem Svatovavřinecké od Habańskich winnic zdecydowanie polecam.